Perspektywa na Polaków w ukraińskim kinie i na Ukraińców w kinie polskim

 Inaczej bym to napisała rok temu. Inaczej pół roku temu. A jeszcze inaczej miesiąc, dwa miesiące, czy trzy tygodnie temu. Moje myślenie ewoluuje i zmienia się dzień po dniu. Nie jest jednokierunkowe. I bardzo jestem z tego zadowolona, bo jednokierunkowe myślenie, zawsze jest zgubne. Taki styl myślenia opiera się właśnie na stereotypach - osobiście lubię je analizować i poświęcę temu nowy cykl na tym blogu, który, mam nadzieję, też się komuś spodoba - ale nie ma za bardzo podparcia w rzeczywistości. Mam nadzieję, że jest to pierwszy tekst na ten temat. A ponieważ Ukraińcy ostatnimi czasy są ''modni'' (mówiąc w żartobliwym sensie, bo żartów nam ostatnio brakuje), to taki temat dobrze się ''łyknie''🙂 Zapraszam! 


***** 

Oryginał z 22.06.22. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 1: Walka kozaków ze szlachtą.

XVII wiek. Pierwszy z trudnych rozdziałów w historii polsko-ukraińskiej i dwie po raz pierwszy przeciwstawne historie, obie rozprawiające się z motywem zdrady, rozumianej jednak również w przeciwny sposób. Kto jest tutaj negatywnym bohaterem? Ano, zaraz zobaczymy. 

"Ogniem i mieczem" i "Taras Bulba (Тарас Бульба)": 


O co tu chodzi. Nie o film, bo ten drugi, to czysta ruska propagandówka. O książki chodzi (zdjęcia z filmów dla ilustracji). Popularną tendencją we współczesnym kinie jest tworzenie, gdy temat jest niewygodny w jednym kraju a oparty na martyrologii w drugim, filmowej odpowiedzi ukazujące drugą ''perspektywę''. A XIX wieku, jak widać tak bywało z książkami. Choć autorzy się tego wypierali, Sienkiewicz miał napisać swoją historię o kozakach w odpowiedzi na powieść Gogola. Jak teraz mówi się w tych książkach o tym zakazanym uczuciu między Polką i Ukraińcem? Zacznę do tego, czego w filmie nie powiedziano jasno - tego, że Helena z "Ogniem i mieczem", była Ukrainką, nie Polką. Już na początku jej wprowadzenia do książki mówi się, że pochodziła z rodu Rurykowiczów, czyli kijowskiej dynastii z X wieku. W tamtym okresie terminu ''Ukraińcy'' nie używano w Polsce, w taki sposób, jak teraz, jako nazwy narodu, stosowano za to określenie ''Rusin'', od Kijowskiej Rusi właśnie. I właśnie ta zmiana nazewnictwa robi bałagan w procesie poznawczym i ogranicza niektórym spojrzenie na tę kwestię. Naród ukraiński nie jest inny od pozostałych narodów Europy i ma równie długą historię, tutaj istnieje kwestia tylko nazewnictwa i samoidentyfikacji. Nikt się nie wziął z kosmosu. Ale, do książek wracając. 


Helena jest piękna i eteryczna. Wrażliwa, uczuciowa, ale i odważna. Chyba każdy czuje do niej sympatię (mam nadzieję), chociaż to, jak w dawnych czasach szybko i trwale się zakochiwano jest dla nas, dzisiaj niepojęte. Jak można po jednym dniu wiedzieć, że z tą osobą chce się spędzić resztę życia? Nawet jej nie poznając? Dziwne. W każdym razie, Helena bez wahania wybiera Polaka i nie ma z tym żadnego problemu. Jedyny problem to to, że została przeznaczona innemu. Wątek nieszczęśliwej miłości nie jest zbyt mocno oparty na narodowości. 


Bohun to jedna z postaci najbardziej niesprawiedliwie ocenianych w polskiej literaturze. Jego postać urosła w tej chwili w oczach Polek do ideału Ukraińca z ''ogniem we krwi''. Dlaczego Helena się go boi? Tylko dlatego, że kiedyś, podczas walki przeciął człowieka na pół na jej oczach. Ale, z drugiej strony, czy w tamtym momencie mógł zrobić coś innego? W XVII wieku walczono na szable i, zasadniczo Skrzetuskiemu mogłoby się przytrafić to samo. Gwałtowny charakter Bohuna to stereotyp kozaka, zakorzeniony w XIX wiecznej polskiej mentalności (zdaje się, w rosyjskiej też) i opisuje raczej ogólne zjawisko a nie tylko jedną postać. Podobnie, jak jego bezwzględność, gdy gotowy jest zabić przybraną rodzinę, by odzyskać swoją ukochaną. Nie jest to dobry stereotyp, ale, postać jest na tyle wielowymiarowa, że współcześni czytelnicy śmiało mogą w niej zobaczyć naprawdę szczere intencje. To mężczyzna walczący z całym światem, tylko i wyłącznie o miłość. 


Naprawdę, niewielu było w kinie polskim, tak przystojnych mężczyzn, jak wyszedł w filmowej adaptacji Skrzetuski. Po prostu powala na kolana. Ale, ta jego powaga i opanowanie skontrastowane z ognistym charakterem Bohuna dla wielu kobiet wypadają dosyć blado. Jest stereotypem Polaka z tamtego okresu, dumnego i bezgranicznie odważnego, trzymającego nerwy na wodzy w przeciwieństwie do kozaka-awanturnika. Dwa przeciwległe bieguny charakteru. 


Warto wspomnieć, że w książce, do kozaków podchodzi się w bardzo zmitologizowany sposób, do bólu romantyczny i przesycony artyzmem, jednak nie poddaje się dogłębnej analizie przyczyn wybuchu powstania. Sienkiewicz milczy o prześladowaniach religijnych, daje jednak tło, pokazujące, że kozacy, co było w momencie publikacji powieści przeciwieństwem powszechnie przyjętej doktryny, stworzonej przez carat a mającej na celu zantagonizować Polaków i Ukraińców, wcale nie walczyli z polską władzą a z własną szlachtą. Wkłada też w usta Chmielnickiego słowa, które mogą świadczyć o tym, że uznaje on władzę króla a I RP traktuje, jak ojczyznę. Bunt w powieści ma, przynajmniej w teorii być odpowiedzią na biedę i traktowanie z góry. 


Motyw zdrady w powieści, to nie wątek Chmielnickiego a właśnie Bohun, do którego Polacy mają żołnierskie zaufanie, jednak on nieoczekiwanie po masakrze w domu kniahini przechodzi na stronę ukraińską. Faktycznie, polską stronę w powieści, formują tak prawdziwi Polacy, jak i Rusini, mogący poszczycić się tytułami możnych. Powstanie jest pokazane raczej jako bunt kozaków przeciw szlachcie, nie akcentując antagonizmów międzynarodowych. I to jest ukłon w stronę mentalności narodów I RP - których było tak wiele, że kwestia narodowa nie miała większego znaczenia - bardziej kwestie ekonomiczne i religijne. Taki, romantyczny stereotyp Ukraińca pozostał w naszej mentalności do dziś. 


Powieść "Taras Bulba" to jedna z tych brutalnych ofiar cenzury, która mit bohaterskich kozaków, kazała przeobrazić w legendę "wielkoruską", odwołującą się do negatywnej strony rosyjskiego nacjonalizmu, która nie uznaje już prawa do samostanowienia raz podbitych narodów. W zamyśle, miała pokazać cierpienia kozaków od strony konfliktu religijnego, który w zdominowanej przez rosyjską retorykę ówczesnej Ukrainie był kwestią dominującą. Dzisiaj, temat religijny nie ma już znaczenia a w obecnej sytuacji, jest wręcz dla Ukraińców problematyczny. Rosja uważa wszystkie państwa prawosławne za swoją własność kulturową. Taki ton ma też ta książka. 


Co jest bardzo interesujące, synowie Tarasa Bulby, studiowali. I tutaj upada stereotyp kozaka analfabety, pokazując, że mógł on mimo wszystko być wykształcony. Ta nauka też buduje postawę głównego bohatera, nie do końca gotowego na trudy życia w stepie, po spędzeniu tak długiego czasu w mieście i wśród ludzi. Dzikie tereny wokół siczy nie są dla niego, bo sam, już dawno temu zanurzył się w polskiej kulturze, jest też zakochany w Polce -  córce wojewody. 


Sama wojewodzianka to nie jest barwna postać, w książce nie podano nawet jej imienia, w filmie, w którym nazwano ją Elżbietą - ma znacznie większą rolę. Romans ten jest na tyle ważnym ogniwem, że skłania głównego bohatera do zdrady - przejścia na polską stronę, co przynosi mu tylko śmierć. To uczcie zostało w książce bardzo mocno potępione, że aż się dziwię - ale, rzeczywiście, była to w sporym stopniu zdrada swoich. Polacy w tej książce są negatywnymi postaciami, które kozaków tylko dręczą i nic więcej. Sam wojewoda także nie jest pozytywnym bohaterem - wręcz przeciwnie. 


Sam Taras Bulba w książce jest ideałem etosu kozackiego, ognistym, skłonnym do ryzyka i nieposkromionym wojownikiem, a kozacy to awanturnicy, gotowi zrobić właściwie wszystko w byle jakim celu. Ich obraz tutaj, jest nie tylko znacznie ostrzejszy, niż w naszej powieści, ale i bardziej dosadny. Czego oni tam nie wyprawiali, z brutalnymi mordami włącznie! Sam Taras Bulba, ma pomniki w Ukrainie, w pewnym sensie zasłużone, bo walczył o ukraińską sprawę, nie wiem jednak, czy społeczeństwo nabrało już świadomości, że była to walka klas społecznych a nie dwóch różnych narodów. 


Stanowczo odradzam oglądanie filmu, książkę jednak przeczytać warto. W naszym odczuciu, wszystko, co pokazuje nas w złym świetle jest od razu antypolskie. Można tak myśleć, ale, idąc tą drogą, każdy film o II Wojnie Światowej powinien być od razu antyniemiecki. A w tej książce i sami Ukraińcy robili rzecz straszne i byli w sumie w pewnej mierze sami sobie winni tego, co się potem stało. Z tym, że Polacy też robili niezbyt dobre rzeczy i tak, jak ze zdobycia Moskwy w 1612 i narobienia tam kipiszu, możemy dziś być dumni z racji późniejszych okoliczności historycznych tak, z tego, jak podeszliśmy do Ukraińców tak w I jak i w II RP - no, niestety, już nie. Ale, ten obraz i tak cały czas ewoluuje. I się zmienia. 

******

Dodane po edycji, 17.05.23. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 2: Polak to hrabia, Ukrainiec jest ze wsi.

Różnice stanowe pokazują też inne tak polskie jak i ukraińskie produkcje i, całkiem dobrze jest to odwzorowane w serialach, których akcja, choć osadzona jest w różnych epokach opisuje ten sam wątek - miłości Polaka i Ukrainki. Z tym, że, choć nie do końca przerysowuje, do bólu trzyma się stereotypu. 

"Dom pod dwoma orłami" i "Kawa z kardamonem (Кава з кардамоном)": 


Różni się nawet atmosfera, w jakiej przestawione są obie relacje - w polskiej wersji, pod strzechą chaty, w ukraińskiej - na salonach dworku czy raczej pałacu. Ale, zamysł jest podobny - czy różnice stanowe i narodowościowe są przeszkodą nie do pokonania? Analizę utrudnia fakt, że w ukraińskim serialu jest to wątek główny i, to wokół niego kręci się cała akcja w polskim - jeden z wielu i nie traktowany priorytetowo. 


Polska historia opowiada o miłości szlacheckiego chłopca Zbyszka do Ukrainki Aksinii, pod koniec lat 30. Aksinia w rozmowie z nim porusza typowy temat, braku zaufania panien ze wsi do młodych paniczów, którzy, traktując je, jak gorszy sort, nierzadko bawili się ich uczuciami. Tym razem jednak, chłopak z dworku jest szczerze zakochany w swojej wybrance i stawia na szali wszystko, by z nią być. W Aksinii zakochany jest jednak jego adopcyjny brat, Wasylko, nieślubny syn Ukrainki, który, choć wychowany we dworze zindoktrynowany został przez sowieckich agitatorów krążących nielegalnie po okolicy. Jemu też podoba się Aksinia. W tle tymczasem narasta nienawiść obu narodów do siebie, która ma wreszcie, zakończyć się tragedią. 


Potrafię postawić się w sytuacji pary, którą dzielą różnice stanowe, czarnym charakterem w pewnym momencie staje się postać Wasylka, który ucieka się do bardzo agresywnych i niehonorowych posunięć, by odciągnąć zakochanych od siebie i na chwilę przestaje traktować Zbyszka jak brata. Zmienia się to w pewnym momencie i w sumie chłopak zawdzięcza Wasylkowi życie. Dworek nie jest też otoczony przesadnym przepychem i wygląda tylko trochę lepiej, niż przecięty dom jednorodzinny w dzisiejszych czasach. Widzimy więc historię, w dużej mierze opartą na konflikcie narodowości, gdzie nie zawsze łatwo jest znaleźć uzasadnienie czynów wszystkich bohaterów, co powoduje stereotypowy obraz pozbawiony czasami głębszej analizy. 


Chciałabym, żeby kiedyś przedstawiono w polskim filmie historycznym jakąś rodzinę ukraińską wywodzącą się z inteligencji, gdyż takie również były obecne w przestrzeni tamtej epoki. Liczba tych rodzin nie jest wszak istotna - szlachta w XVII wieku stanowiła zaledwie 10% naszego społeczeństwa a to o niej wyłącznie tworzymy produkcje z akcją osadzoną w tamtych czasach. A, takie postępowanie fajnie złamałoby stereotyp. Chociaż wpierw powinniśmy zażądać od Niemców tego samego wobec naszego kraju. Mam nadzieję, że kiedyś stereotypy będą istniały tylko w komediach, jako element humorystyczny.


Zbyszek jest czuły, silny i odważny. Aksinia boi się być z nim jednak nie poddaje się i stawia na szali wszystko, by walczyć o własne szczęście. Koniec nie jest niestety szczęśliwy, z tym, że takie tragiczne zakończenie napisali nie sam młodzi a wojna. To historia dwojga ludzi, którzy znaleźli siebie wbrew wszystkiemu i wbrew wszystkiemu usiłowali ochronić swoją miłość z góry skazaną na dramat w nieprzyjaznej epoce. Mogę się śmiało przyczepić do ukazania postaci Ukraińców, jako nieokrzesanych dzikusów, nie dlatego, że taki Ukrainiec nie mógł istnieć ale dlatego, że w pewnym sensie sprzężono tę cechę z ich narodowością, podczas gdy postacie Niemców w tym serialu były ukazane wielowymiarowo. Choć o tyle dobrze, że główni bohaterowie się z tego wyłamują. Ich miłość jest piękna. Romeo i Julia z Lwowszczyzny. 


Historia ukraińska opowiada o Annie - córce popa, która została osierocona w dzieciństwie i mieszka z krewnymi. Akcja rozgrywa się pod koniec lat 40 XIX wieku pośród ukraińskiego mieszczaństwa. To tutaj, Anna poznaje ciężar miłości, która nie jest możliwa do spełnienia, gdy zakochuje się w dużo starszym od siebie polskim szlachcicu - Adamie. Na domiar złego, Adam, już raz wdowiec, jest obecnie żonaty. Problemem tutaj nie jest konflikt narodowościowy a stanowy. 


Przeciwko miłości Anny i Adama staje tak wiele osób - zarówno z jego otoczenia jak i z jej środowiska - że opowiadać o tym byłoby trudno bez streszczania całego serialu. I, gdy wydaje się, że historia zakończy się happy endem - dzieje się coś najbardziej nieoczekiwanego. Polscy szlachcice żyją w pałacu a nie w dworku, widzimy tutaj postacie zadufanych w sobie dam i osądzającego towarzystwa, choćby siostra Adama, Teresa - twarda, acz dotrzymująca ówczesnego poczucia moralności dama w krynolinie. Ukraiński dom Anny jest ładny i duży - mniej-więcej zbliżony wielkością do przeciętnego domu jednorodzinnego w mojej okolicy. Ciekawym zabiegiem jest też sytuacja jej brata - ukraińskiego patrioty, który chce zostać księdzem. 


Chciałabym, żeby kiedyś przedstawiono w ukraińskim filmie historycznym jakąś polską rodzinę, która nie jest ze szlachty. To bardzo powszechny problem, gdyż zwiększa alienację widzów wobec naszego narodu i plasuje go ''o stopień wyżej'', co może wzbudzać niesłuszną zazdrość. Zwłaszcza, jeśli popatrzy się na ukraińskie i polskie miasta, które w części zabytkowej absolutnie nie prezentują sobą większego bądź mniejszego przepychu. Jest to lustrzane odbicie stereotypu Ukraińca-chłopa i, wbrew pozorom niemniej krzywdzące, gdyż, plasowanie kogoś na pozycji uprzywilejowanej, w głowie osoby współczesnej, budzi podświadomy bunt przed podporządkowaniem się. A to nie jest zbyt pozytywna sytuacja. 


Adam może być bardzo fascynującą postacią dojrzałego, tajemniczego mężczyzny, gdy Anna jest wrażliwa i uczuciowa, jednak wybitnie odważna. Bo, gdy stawia się na szali wszystko, co się ma i, co można byłoby mieć idąc przed siebie niepewną drogą, bez odwagi nie da się przetrwać. Ta historia trochę przypominała mi "Trędowatą" i okrucieństwo środowiska, które doprowadziło do jeszcze większej tragedii, tym razem jednak, temu stereotypowi nie ulegli ukraińscy bohaterowie a wyłącznie Polacy. I, to już nie jest takie jednoznaczne. Proszę, umieśćcie chociaż raz jakiegoś polskiego chłopa, czy choćby mieszczanina w swoimi filmie, drodzy Ukraińcy! To my, umieścimy Ukraińca-profesora🙄

******

Oryginał z 22.06.22. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 3: Drugowojenna nienawiść bez zwycięzców.

XX wiek to chyba najbardziej kontrowersyjna część historii wielu narodów, czas, kiedy nikt nie był święty a z człowieka najłatwiej wychodziła bestia, ubrana w piórka nowoczesnej cywilizacji. Świat do tej pory nie przepracował tamtych wydarzeń. I tak, jak powstania kozackie zatarły się w świadomości społecznej i są już bardziej otoczone atmosferą legendy, tak te wydarzenia, nadal są żywe w rodzinnej pamięci setek ludzi obu narodowości. 

"Wołyń" i "Stulecie Jakowa (Столiття Якова)": 


Polski film jest oparty na zbiorze opowiadań Stanisława Srokowskiego ''Nienawiść'', które nie mają za bardzo fabuły, ukraiński - na konkretnej powieści o tym samym tytule, pozytywnie zresztą ocenianej na naszych portalach. Jeden ma perspektywę bardzo ograniczoną czasowo drugi - znacznie szerszą. Trzeba być świadomym tych różnic, kiedy się je analizuje. W ogólnym zestawieniu jednak, zarówno w polskim, jak i ukraińskim filmie, postacie tej przeciwnej narodowości wypadają dosyć stereotypowo, co widać gołym okiem. Być może dla nas bardziej widoczne będzie to, co dotyczy naszej narodowości, zapewniam jednak, że i Ukraińcy do wielu rzeczy mogliby się tutaj przyczepić. 


W obu filmach, główna polska bohaterka ma na imię Zosia. Ta z filmu polskiego jest młodą dziewczyną, którą poznajemy w bardzo sympatycznej sytuacji wesela jej siostry. Siostra wychodzi za Ukraińca, Zosia też jest zakochana w Ukraińcu i podczas wesela zbliżają się do siebie fizycznie. Jednak, gdy dziewczyna biegnie do rodziców, by oznajmić im, że wychodzi za mąż, ojciec stawia ją przed faktem dokonanym mówiąc, że znalazł jej męża - podstarzałego wdowca z dziećmi. Dla Zosi i jej ukochanego to tragedia, nie przestają jednak się spotykać. W międzyczasie wybucha wojna a para zakochanych planuje ucieczkę. Zosia zachodzi w ciążę. 


Petro jest młody, przystojny, dobry i czuły. Wbrew pozorom, przedstawia sobą bardzo pozytywny obraz ukraińskiego mężczyzny do tego stopnia, że współczułam mu bardziej, niż Zosi. Zrobił wszystko, by uratować ją przed wywózką na Syberię, niestety zginął zbyt szybko, gdzieś w połowie filmu, co odczułam jako niezbyt szczęśliwy zabieg. Chyba każdy widz wolałby zobaczyć jego stosunek do późniejszych wydarzeń. Dodam, że szwagier Zosi, zachował się godnie. 


Jak dla mnie to problem stosunków polsko-ukraińskich jest tu przedstawiony zbyt jednowymiarowo. Ten film to raczej kronika wydarzeń, rozgrywających się od wiosny 1939 do lata 1943. Nie wspomina się, że Polacy na tych ziemiach, realnie mówiąc stanowili mniejszość a na temat prześladowań Ukraińców przed wojną, jest tylko jedna wzmianka na początku. Wielu z nich jest też, znowu przedstawionych, jako zacietrzewione dzikusy, choć, nawet z moich wspomnień rodzinnych wynika, że przed tymi wydarzeniami, niewiele różnili się stylem bycia od miejscowych Polaków, może tylko tym, że Polacy często lepiej radzili sobie z gospodarzeniem i bywali zaradniejsi. Dobrze, że temat związków polsko-ukraińskich został poruszony, bo takich były w tym czasie tysiące. Ale, ten film, miał mimo wszystko za główne zadanie wzbudzić szok społeczny, jak wszystkie inne u tego reżysera a powstał w najmniej odpowiednim momencie i rozpętał dramat. To jest mega ważny temat historyczny i takie podejście zmieniło go tylko w instrument nienawiści po obu stronach granicy. 


Głównym bohaterem miniserialu ukraińskiego jest starzec Jakow, który wspomina swoje życie i młodość, gdy był zakochany w dziewczynie ze swojej wsi, Ulianie, nie zdążył jednak jej poślubić, gdy ojciec wydał ją za mąż za kogoś innego. Uliana ze strachu nie chciała zmieniać tego stanu rzeczy, mijali się więc z Jakowem, mieszkając obok siebie, lecz nie będąc ze sobą. Mężczyzna ze złamanym sercem wyjechał, by służyć w wojsku, tam właśnie, w Warszawie poznał swoją przyszłą żonę, także o imieniu Zosia. 


Zosia jest szlachcianką. Tak, jak wszyscy inni przedstawieni Polacy. Taki stereotyp. Zosia uwodzi głównego bohatera, okazuje się jednak, że w tym czasie była zamężna z innym. Zazdrosny Jakow, gdy odrzuca ją po odkryciu tego związku, musi znosić tę parę wśród znajomych, Zosia jednak, ostatecznie pojawia się na jego wsi mówiąc, że to jego wybrała. Wkrótce też z uwodzicielskiej panny w krzykliwych strojach, staje się silną i niezłomną matką i żoną, która wie, że mężczyzna, którego kocha nie jest z nią do końca szczery, cały czas jednak walczy o ten związek aż do śmierci w jednym z pogromów. 


Miniserial wcale nie przedstawia lepiej trudnego tła polsko-ukraińskich relacji tego okresu, choć są aluzje do prześladowań Ukraińców, są też pokazane skutki późniejszych pogromów i próby odwetu, wszystko jest spłycone i wygładzone, koncentrujące się raczej na relacjach między bohaterami, niż otoczeniu. W przypadku wielu filmów nie jest to coś złego, gdy jednak poruszamy trudną historię, potrzeba trochę głębi. Serial oglądało mi się świetnie, jako zobrazowanie pewnego rozdziału ukraińskiej historii a ta mnie dosyć interesuje, nie oczekuję też od Ukraińców, przy ich ówczesnym stanie pamięci pokazania wszystkich szczegółów, bo to zbyt wygórowane oczekiwanie, nie jest to jednak rozprawa z historią. Podobnie, wszyscy Polacy, przedstawieni w tym filmie są, jakby przerysowani i nadano im cechy wyższego stanu społecznego, choć moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby Zosia była mieszkanką np. sąsiedniej wsi. Mówi się tam, że w okolicy mieszkają Polacy, niestety, wszyscy główni polscy bohaterowie to przybysze z zewnątrz. I to jest błąd. 

****** 

Oryginał z 22.06.22. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 4: Emigranci ekonomiczni.

Współczesność to na szczęście czas, gdy stereotypy powoli stabilizują się w społeczeństwach i, kto nie robi niezasłużonego kipiszu w innych krajach, może liczyć na wyrozumiałość chociaż części danego narodu. I to jest ten czas, kiedy powstają bardzo zabawne komedie, bazujące na stereotypach, by je w ten sposób wyśmiać. To jest chyba najlepsze, co może pomóc nam polubić inny kraj i ludzi w nim żyjących. Świetna sprawa. 

"Dziewczyny ze Lwowa" i "Swietka (Светка)". 


Miejsce relacji międzynarodowych, często wykracza już dzisiaj poza ramy historyczne i tworzy obraz oparty wyłącznie o współczesność. I taki obraz ja miałam przez wiele lat. Podobnie, jak setki innych ludzi w rozmaitych krajach. Ponieważ o krajach, które sąsiadują z naszym, zazwyczaj mówi się dużo a wie niewiele, obraz, jaki tworzymy w głowach też nie jest do końca klarowny. Analogiczna sytuacja ma miejsce u naszych sąsiadów, tylko z nieco innym zestawem krajów. I to jest normalne. Zabawne są próby budowania wizerunku postaci na bazie stereotypowego pojęcia na temat kraju, z którego się wywodzi, pewnych rzeczy jednak nie da się pokazać, gdy są jawną nieprawdą. I takie filmy, poprzez grę na stereotypach pozytywnych, bądź neutralnych, zrywają z tymi negatywnymi. Zacznijmy od początku. 


Wspomnę tutaj tylko zbliżony wątek - kolejnego miłosnego trójkąta polsko-ukraińsko-polskiego, czy też w odwrotnej kombinacji. Wątków jest tu tak wiele, że to temat na kilka tekstów, dlatego zawsze wybieram jeden, ten, który bardziej pasuje. Ukrainek jest tutaj pięć i, jak to ze stereotypami bywa, na początku wszystkie sprzątają. Potem jednak się to zmienia, jedna zakłada biznes, inna zaczyna się uczyć, jeszcze inna - robić karierę artystyczną. Charaktery dziewczyny mają różne - od obrotnych i odważnych po płaczliwe i wystraszone. Jak w życiu. 


Ciekawym polsko-ukraińskim wątkiem jest romans Olyi z polskim chłopcem. Ona sama, wykorzystywana i poniżana przez swojego ukraińskiego chłopaka - pijaka i nieroba, dopiero przy nim odnajduje spokój. Chociaż i tak nie do końca. Nie wydaje mi się, żeby twórcy chcieli tym filmem obrazić ukraińskich mężczyzn - raczej, pokazać nieszczęścia życiowe, jakie zmuszają kobiety do opuszczenia kraju a są one najczęściej spowodowane właśnie przez mężczyzn. Przerysowane są też postacie Polaków tacy, jak na przykład pierwsza pracodawczyni Olyi, ''wstrętna baba'' o złotym sercu. 


Ukraina pokazana jest w tym serialu normalnie, jak zwyczajny kraj z ładnymi kamienicami i brukowanymi uliczkami. Być może znaczenie miało też to, że serial kręcony był w Polsce a twórcy zapewne chcieli oddać atmosferę miejsca akcji, która ze względu na pewne nieprzepracowane kwestie pamięci, nie mogła być ukazana negatywnie. Mamy tu plejadę wydarzeń i charakterów, które zrywają ze stereotypem Ukrainek-sprzątaczek, ale podtrzymują stereotyp wschodniego kochanka, nie do końca uczciwego z kobietą. 


Moda przedstawiona w serialu miała być inspirowana faktyczną modą ukraińską, wyszła jednak lekko przerysowana, zwłaszcza w przypadku Poliny. Piękniejsze kobiety zza wschodniej granicy, to nie tylko stereotyp polski - my tak myślimy o Ukrainkach, Niemcy - Polkach. Z jednej strony jest to pozytywny stereotyp z drugiej - znowu umieszcza kobiety na pozycji obiektu seksualnego, w którym liczy się tylko wygląd i, postulowana pracowitość i uległość. Zdziwiliby się Polacy, jak niezależne potrafią być Ukrainki. Potrafią - tak, jak w każdym innym narodzie. Powszechnie znany termin ''charakter narodowy'' - nie jest niczym innym, jak przyjętym przez lata modelem wychowania obowiązującym w danym kraju od wielu pokoleń. 


A jaka jest Swietka? Odważna i zdecydowana osiągnąć swój cel. Szykuje się do ślubu z mężczyzną, który jednak odchodzi do ''prawdziwej gwiazdy'' i tak ona sama postanawia nią zostać. W tym celu jedzie z Polski do Ukrainy, by wziąć udział w castingu, jednak nie dostaje się do roli. Dziwnym splotem przypadków zostaje wciągnięta w poszukiwanie tajemniczego artefaktu przez dwóch szalonych braci, myśląc, że kręci film. W teorii ma grać małżonkę jednego z nich, co spotyka się z jej ogromną niechęcią, ostatecznie jednak zakochuje się w nim i kończą przed ołtarzem w Polsce. 


Swietka jest promienna i uśmiechnięta, ale też uparta i niezależna. Ubrana elegancko i szykownie podobnie, jak wspomniana Zosia powiela stereotyp o Polkach, jako dziewczynach z klasą, gotowych na wszelkie wyzwania i tak łatwo nie poddających się rezygnacji. Zabawnym stereotypem jest jednak prawdziwe imię Swietki, niewystępujące już w naszym kraju i staropolskie, wybrane jednak, by brzmieć maksymalnie trudno do wymówienia dla Ukraińca. Jest to jeden z tych neutralnych stereotypów, które nie wyrządzają szkody nikomu a są po prostu zabawne. Niestety nie wiem, jak to imię prawidłowo zapisać. 


Również w tym serialu Polska i Ukraina wypadają mniej-więcej podobnie pod względem aranżacji przestrzeni i tu i tu widzimy ładne miasta i zadbane ulice, wyjątkiem jest jednak ukraińska wieś ''zabita dechami'', która ma wywołać efekt komiczny. Przygody bohaterów, mniej skoncentrowane na narodowości Swietki a bardziej na samej akcji są zabawne i zwariowane, przerysowanie jest chyba jednak nieco mniejsze, niż w naszym serialu. 


Zarówno Ukraińcy, jak i Polacy narzekają na swoje kino, jest ono jednak wystarczająco dobre - lepszego nam nie potrzeba. W tym serialu narodowość nie jest żadną przeszkodą a tylko przedmiotem zabawnych nieprozumień, Swietka też od razu perfekcyjnie mówi w miejscowym języku. To taki obraz Polki, ''bliski zwykłego człowieka'', gdzie tylko trudne imię i pewne cechy charakteru - głównie zalety - odróżniają bohaterkę od społeczeństwa jej nowego kraju. Zerwanie z negatywnym stereotypem, choć dziewczyna wybiera Ukraińca a Polakowi się dostaje. Trochę za dużo tu ''seksapilu'' głównej bohaterki, podobnie jak w polskim stereotypie o Ukrainkach, tutaj też dużą rolę gra ładna buzia. Ale, to wszystko. 

******

Dodane po edycji, 16.05.24. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 5: Uchodźcy i wolontariusze.

Ostatni rok obfituje wręcz niezwykle w wymianę postaci po obu stronach - krótko mówiąc, mamy wysyp Ukraińców w polskich filmach i serialach i wysyp Polaków w ukraińskich filmach i serialach. Jest to dla mnie wręcz fascynujące i dlatego będę ten temat aktualizować w miarę postępu całej akcji. Dodam też dział "inne", gdzie umieszczę historie Polaków w filmach ukraińskich i Ukraińców w filmach polskich, których nie można ze sobą zestawić. Zaczniemy od czterech postaci i historii...

Janeczka z serialu "Płut (Плут)" i Oksana z serialu "Klan": 


Oksana pojawia się w klinice, gdzie pracuje niezwykle sympatyczny pediatra, odgrywający w tym serialu pewne istotne role. Jest matką dwóch dziewczynek, która z powodu wojny opuściła Ukrainę i myśli, że nie żyje jej mąż, los styka ją jednak z obecnym już w serialu od kilku sezonów chirurgiem, Andrzejem, z którym jak się okazuje związana była na krótko przed poznaniem swego męża a jej starsza córka to tak naprawdę jego dziecko. Myśląc, że jest wdową planuje ślub, kiedy jednak okazuje się, że jej mąż żyje, wraca do kraju, choć kocha już Andrzeja. 


Czyli kolejna nieszczęśliwa miłość polsko-ukraińska, bo, jak widać, tylko dwie w tym zestawieniu zakończyły się happy endem. Oksana, z początku jest przerażona i straumatyzowana, powoli otwiera się jednak, prawdopodobnie głównie dlatego, że ma obok siebie osobę, którą zna i, która kiedyś była jej bliska. Jest dobrą matką a jej córki są bardzo dojrzałymi i odpowiedzialnymi dziewczynkami. Jest to chyba najbardziej "normalny" wątek ze wszystkich wątków polsko-ukraińskich, jakie poznałam. Po prostu dwoje ludzi, którzy odnaleźli się po latach. 


Ktoś być może powiedziałby, że to dziwne i niehonorowe związywać się z kimś pół roku po śmierci współmałżonka, ale trauma działa na ludzi w różny sposób - ucieczka w nowy związek może być ucieczką od bólu i wspomnień, związanych z tragicznymi przeżyciami, które jednocześnie wiążą się ze stratą ukochanego. Od początku czułam, że mąż Oksany wcale nie zginął i jeszcze wróci... serial nadal trwa, ciekawa jestem, czy Oksana jeszcze się w nim pojawi. Wiele na to wskazuje. 


Zacznę od tego, że głównym bohaterem serialu jest, podający się za Stanisława Bojko, były przestępca Płucki, który, ukrywając się pod fałszywymi dokumentami udaje śledczego. Żyje w ciągłym strachu przed zostaniem wykrytym i nosi w sobie ogromny ból po zamordowaniu jego żony. Janeczka, to polska śledcza, która trafia do Ukrainy w ramach współpracy z ukraińskimi śledczymi w tropieniu winnych w procederze handlu ludźmi i od pierwszej chwili zakochują się w sobie ze Stasem. Tymczasem, miejscowy biznesmen, wróg Płuckiego, zleca jej zebranie dowodów na prawdziwą tożsamość Stasa. Odtąd, Janeczka balansuje na cienkiej linie a, gdy dociera do niej, że Stas to Płucki, namawia go do spotkania ze swoim zleceniodawcą, by wyjaśnił wszystkie nieporozumienia, co skutkuje jego aresztowaniem i oficjalnym wykryciem i niszczy ich związek. 


I kolejna nieszczęśliwa miłość, choć Janeczka wyraźnie miała dobre intencje, z pleców Stasa został jednak zdjęty olbrzymi ciężar i mógł już wykonywać swoje obowiązki oficjalnie, jako on sam. Liczę na trzeci sezon tego serialu (Janeczka jest w drugim), bo zakończenie ewidentnie było otwarte. I, oczywiście, że tych dwoje odnajdzie drogę do siebie, bo mielibyśmy jakąś polską postać w ukraińskim serialu na dłużej. Janeczka to postać silna i twarda, choć niepozbawiona wrażliwości - kobieta elegancka i z klasą, być może ze względu na swój zawód, ale i tak dobrze się na to patrzyło. Szkoda tylko, że wciągnięto ją w coś tak okropnego. 


 Zastanawiam się, czy Ukraińcy są w stanie tak po prostu zrobić research na temat imion używanych obecnie w Polsce, czy po prostu nie jest to dla nich aż tak istotne. Niemcom już lepiej się udaje. Ale, jestem w stanie to przecierpieć po to, by te postacie po obu stronach były pozytywne i w ten sposób oddziaływały na widza. Im więcej, tym lepiej😅Krótko mówiąc - liczę i mam nadzieję, że ta historia nie jest jeszcze zamknięta. 

******

Dodane po edycji, 14.03.25.

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 5: Uchodźcy i wolontariusze (cz. 2).

Wcześniej historie Marka i Dimy połączyłam tutaj, ale zdecydowałam się je rozdzielić, gdyż znalazłam da nich lepsze miejsca na tej liście - ponieważ serial medyczny, jakim jest ukraiński "Szpital" bardzo ładnie łączy się z historią ukraińskiej lekarki w naszym, medycznym serialu "Na dobre i na złe. Być może nasza historia jest smutniejsza, a ukraińska historia o Polaku mało rozbudowana - ale spodziewamy się drugiego sezonu, toteż, będzie jeszcze na to czas. Przynajmniej tak mi się wydaje... 

Marek z serialu "Szpital (Шпиталь)" i Olena z serialu "Na dobre i na złe".


Olena to ukraińska doktor pediatrii, która, w kolejnym, ciągnącym się od ponad dekady polskim serialu pojawia się na krótko, by jednak sporo namieszać. Do pracy w szpitalu, grającym w nim główną rolę zatrudniona zostaje w wyniku nam wszystkim wiadomych wydarzeń. Ma za sobą mroczne i trudne przeżycia a do pracy w karetce trafia wraz z innym lekarzem, Michałem, któremu w pewnym sensie rozbija związek, już wcześniej była to jednak relacja trudna i ze skomplikowaną historią a jego partnerka Hanna wcześniej już raz porzuciła go niemal przed ołtarzem a on prawie skończył przez to w więzieniu oskarżony o zabójstwo. Przy Olenie znajduje spokój, nie dane mu jednak cieszyć się tym, gdyż kobieta ginie w wypadku spowodowanym przez Hanię, uprzednio rodząc mu dziecko. 


Ta historia wpisuje się w trend, w jakim w niemal każdym polskim serialu z setkami bądź tysiącami odcinków około 2022 roku pojawiła się postać Ukraińca bądź Ukrainki, by zniknąć po roku czy dwóch. I serio nie wiem po co to robić - czy wynika to z braku pomysłów (możliwe, ale tylko częściowo), może z nacisku środowisk prorosyjskich (absurdalny pomysł, ale prorosyjskie trolle są dzisiaj wszędzie) czy też było to od początku rozwiązanie tylko na chwilę (chyba najbardziej prawdopodobne). Dość, że te wątki są fajne, normalne i wolałabym, żeby te postacie zostały. Olena to kobieta silna i twarda, ale pełna empatii. Bez stereotypów a z pozytywnym przeslaniem, które daje nadzieję, że wszystko można przeżyć i się nie poddać. 


W każdym razie, żyje wciąż w serialu córeczka Oleny i jeśli jej tatuś się nie wyniesie, można będzie śledzić jego losy. W każdym razie, uświadomiłam sobie teraz, że ten trend z masowym pojawianiem się Ukraińców w polskich serialach kojarzy się z podobnym, gdzie, jakieś 20 lat temu, około wejścia Polski do Unii, masowo w naszych serialach pojawiali się Niemcy. Ma to sens i nawet mi się podoba. Żałuję tylko, że Olenę tak brutalnie wykluczono z serialu, bo, omawiana wcześniej postać Oksany, wciąż ma szansę na powrót. Szkoda straszna, że ona nie...

Dodane po edycji, 16.05.24. 


Marek jest wolontariuszem z Polski, który pracuje w zorganizowanym na granicy polowym szpitalu razem z międzynarodową ekipą - Ukraińcami, Izraelczykiem i Amerykaninem ukraińsko-włoskiego pochodzenia. Jego wątek jest niestety słabo rozbudowany, ale jest to wątek niezwykle sympatyczny. Jest on nieustannie swatany przez kogoś z kimś i ewidentnie podoba się kobietom - nie wiadomo, czy bardziej dlatego, że jest miły i uprzejmy, czy dlatego, że jest Polakiem, bo to pochodzenie podkreśla każda swatająca mamusia, czy koleżanka, jako coś, co czyni z niego jedynego odpowiedniego kandydata na związek. Fajna relacja połączyła go też ze starszym panem z Odessy, który zdecydował się pozostać w szpitalu - Josyp Finfilfajn jest emerytowanym weterynarzem i wdowcem po 50 latach małżeństwa, który daje mu wiele cennych życiowych rad i zabawnie się na niego irytuje, kiedy śmieci w jego namiocie. 


Marek to taki poczciwy misio, do którego lgną kobiety, bo jest miły i zwyczajny. Trochę nie rozumiem, czy teraz pośród Ukrainek w modzie są Polacy, czy to był po prostu żart, niemniej bawiłoby mnie to nawet, gdyby było na poważnie. Serial jest bardzo pozytywny, co mnie osobiście bardzo zdziwiło, bo gdy czekałam na niego przed premierą, spodziewałam się czegoś ponurego i drastycznego... a dostałam przeciwieństwo. Najlepsza była chyba relacja Marka z Finfilfajnem i ich idiotyczne pomysły, spory i próby zgody. Sam staruszek to też bardzo barwna postać. 


Żałuję, że wątek Marka nie był wystarczająco obszerny, bo np. Amerykanin Jeremy, miał bardzo obszerny wątek a też był cudzoziemcem. Mam cichą nadzieję, że w drugim sezonie wątek Marka będzie obszerniejszy i, że swatanie wreszcie przyniesie owoce, bo przykro było patrzeć, kiedy inni się w sobie zakochiwali a on pozostawał sam. Ogólnie, nie było w tym serialu stereotypów, wszyscy byli traktowani, jak sobie równi a na biurku u ordynatora stało 5 flag - Ukrainy, Polski, Izraela, USA i UE. Nie do końca jestem pewna dlaczego, ale znowu - narzekać na to nie będę. Chociaż tyle, że nie było tutaj nieszczęśliwej miłości...

****** 

Dodane po edycji, 16.05.24. 

Wątki polsko-ukraińskie w kinie, konwencja nr. 6: Straceńczy bohaterowie.

A więc, były już dwie historie z czterech, więc pozostały nam dwie. Rozdzielam, bo te dotyczą mężczyzn. Historie są do siebie zbliżone, są to także nowe postacie, debiutujące gdzieś w 2023 i 2024 roku. I znowu, pozytywne i wzbudzające sympatię, choć opowieść jaka za nimi stoi szalenie tragiczna i łamiąca serce.

 Marek z serialu "Ewakuacja (Евакуація) i Dima z serialu "M jak miłość": 


Historia Dimy jest niezwykle bolesna i tragiczna - w skrócie: Polka, Magda pewnego dnia znajduje przy drodze dziewczynkę, która okazuje się być Ukrainką o imieniu Nadia. Dziewczynka ta staje się lekiem na jej nieszczęśliwe małżeństwo i godzi ją z mężem. Jak się okazuje, mama Nadii nie żyje ale odnajduje się jej tata, który cudem uciekł z rosyjskiej niewoli i, przedarł się do Polski. Mężczyzna zamieszkuje z córeczką w domu Magdy i jej męża i podejmuje w Polsce pracę, w pewnym momencie zakochuje się jednak w Magdzie. Nie chcąc rozbijać jej małżeństwa i w poczuciu obowiązku wobec kraju, pomimo iż był ciężko ranny w niewoli i cierpi na krwiaka, wyrusza znowu na front, jednocześnie, upoważniając Magdę do adopcji jego córki, gdyby nie wrócił. 


Słyszałam, że Dima przypadł do gustu kobiecej widowni - i powiem, że się nie dziwię. Zaobserwowałam już wiele lat temu, jeszcze zanim tematy ukraińskie stały się popularne, że ukraińscy aktorzy płci męskiej występujący w polskich filmach i serialach przeważnie zbierają spore rzesze fanek - nie wiem, czy to przez uroczy akcent, czy jest coś specyficznego w Ukraińcach, że się podobają, ale fakt to jest fakt. Zresztą, Dima ma klasyczną urodę ukraińskiego amanta w polskim kinie z początków XXI wieku. Mam jednak cichą nadzieję, że go nie uśmiercą i jeszcze wróci, bo tak byłoby lepiej dla dziecka, ale cóż... 


Dużą jest dla mnie pociechą, że w tej chwili polsko-ukraińskie wątki "normalnieją", czego nie można powiedzieć o np. wątkach polsko-niemieckich (muszę też je przeanalizować), ale z niemieckiej strony - bo z polskiej już dawno znormalniały. Cieszy mnie, że Polak to już nie zawsze hrabia czy książę, a Ukrainiec, sprzątacz albo morderca🙄Wątek, przy którym teraz jesteśmy to chyba najsmutniejszy i najbardziej dramatyczny wątek spośród tych osadzonych we współczesności - mnóstwo traumy i rozpaczy. Więc jest to radość przez łzy, bo normalnie w ogóle nie powinno być powyższych czterech wątków, w idealnej rzeczywistości. A co, jakby jednak nie było tutaj śmierci a związek i pozostanie na dłużej? Bo tak to wychodzi jeszcze jedna, nieszczęśliwa miłość...

Dodane po edycji, 14.03.25.


Równie tragiczną a miejscami wręcz przerażającą jest historia Marka. Mężczyzna żyje spokojnie w Warszawie wraz z partnerką Agnieszką - do momentu aż w ich szczególnym momencie dostaje rozpaczliwy telefon od swojej byłej dziewczyny, z którego dowiaduje się, że ma córkę, uwięzioną w tej chwili w oblężonym Mariupolu. Przerażony, czując budzące się w nim ojcowskie emocje wyrusza w podróż, której, jak zapewniają go sami Ukraińcy, nie ma szansy przeżyć, dodatkowo nie znając języka i z trudem komunikując się po angielsku. Wreszcie, dwa razy trafia do rosyjskiej niewoli ale dociera do ledwie już żywej córki i jego podróż kończy się szczęśliwie.


Nie rozumiem, skąd twórcom a raczej twórczyni wziął się pomysł, że ojciec szukający dziecka to akurat musiał być Polak, ale aż mi się miło zrobiło, bo Marek jest dosłownie superbohaterem. Wprawdzie jego decyzja nie była racjonalna, a podyktowana silnymi emocjami, ale zawsze to, co go spotkało to materiał na porządną traumę. Dziwi mnie tylko, że jego partnerka tak po prostu zaakceptowała to dziecko i jeszcze się martwiła choć może sytuacja rzeczywiście była temu sprzyjająca. Czego na jego drodze nie było, za dużo by mówić...


To chyba drugi najtragiczniejszy wątek polsko-ukraiński - choć tutaj to tak bardziej technicznie, bo zakończenie było dobre i w ostatniej scenie nic już głównym bohaterom nie groziło. Teraz obok wątków polsko-niemieckich zainteresowała mnie też kwestia podobnych kombinacji z innych krajów i chyba też i to przeanalizuję. W każdym razie, ten wątek jest nie tylko normalny ale i szalenie pozytywny. Więcej takich, bo odbiera się to wspaniale zapewne po obu stronach granicy. Szkoda, że nie ma raczej perspektyw na drugi sezon, bo zostałabym z Markiem jeszcze trochę w Warszawie i zobaczyła, jak mu się układa życie...

****** 

Koniec! Mam nadzieję, że artykuł się spodobał. Tylko niech mi nikt nie mówi, że jestem ''proukraińska'', bo piszę o tym narodzie dobrze. Ja byłam jestem i będę ''propolska'', bo taką mam narodowość, a dzisiaj jakoś trzeba znaleźć ten most do porozumienia. I lepiej tak, niż przez animozje i pielęgnowanie wyłącznie negatywnej pamięci. Wszak, ponad połowa ocalałych z rzezi i pogromów polskich obywateli, ocalała dzięki pomocy jakiegoś Ukraińca. Każdy naród ma dwie natury. Pokolenie lat 40 pokazało swoją ciemną stronę. Ale dzisiaj za broń chwyciły ich prawnuki. I teraz oni pokazują ''stronę światła''. 

Miłego! 
D.C. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Perspektywa na Polaków w białoruskim kinie i na Białorusinów w kinie polskim

POWRÓT