"Za decyzję własną", część pierwsza - Marta ze Szwajcarii

Na tym blogu panuje BEZWZGLĘDNY ZAKAZ kopiowania i rozpowszechniania zdjęć. Z prostego powodu - wszystkie one zostały mi udostępnione przez prawowitych właścicieli i mogę je tutaj opublikować tylko dzięki ich wielkiej uprzejmości i zaufaniu. NIE ŻYCZĘ SOBIE, by te części prywatnego życia moich rozmówców krążyły po internecie bez naszej własnej kontroli. Dziękuję za zrozumienie. 

 

ZA DECYZJĘ WŁASNĄ, cz. 1. - Marta ze Szwajcarii. 


*****


 Kraj pokoju

Według szacunków z roku 2002, Szwajcarię zamieszkuje 15 - 16 tysięcy Polaków. Kraj ten, będący, po Luksemburgu, drugim najbogatszym państwem Europy przyciąga doskonałą jakością życia mieszkańców, oraz wieloma możliwościami pracy zarobkowej. Państwo to nie przeszło nigdy ciężkich czasów wojny, gdyż od setek lat jest ono neutralne, co oznacza, iż nie uczestniczy w żadnym konflikcie zbrojnym tak europejskim jak i światowym. To tutaj w czasie Drugiej Wojny Światowej oraz po niej znaleźli azyl uciekający przed koszmarem obywatele polscy. Dziś przenoszą się tu osoby ciekawe świata i szukające szczęścia w kraju promieniejącym nowymi możliwościami rozwoju. Oddaję głos jednej z nich. 


Marzenie 

Marta ma 28 lat a urodziła się i wychowała we Włocławku w województwie kujawsko-pomorskim. Od czterech lat mieszka w szwajcarskim mieście Dübendorf. Niemal od samego początku interesują ją podróże i języki obce. Jej fascynacja angielskim i niemieckim zaczęła się w szkole podstawowej. Dwunastoletnia Marta wiedziała już, iż swoje życie chce spędzić za granicą. W tamtym czasie nie wiedziała jeszcze, dokąd mogłaby wyjechać, jednak pewnego dnia zdecydowała, że to jest jej droga. 

Po maturze, Marta bez większego zastanowienia i z głową pełną marzeń, wyruszyła na swą pierwszą emigracyjną przygodę. Wybór padł na Holandię, gdzie pozytywna i otwarta dziewczyna znalazła pracę przy sortowaniu cebulek tulipanów. Na początku wszystko malowało się szczęśliwie, jednak już po kilku tygodniach, wykończona Marta pożałowała swojej decyzji. Praca była żmudna i ciężka, dodatkowo 12 godzinne zmiany 6 dni w tygodniu były nie do wytrzymania dla wykształconej i dumnej Marty. Poza tym, zmuszona była mieszkać w ścisku z z pięcioma innymi osobami. "Lóżka były obok siebie, nie było nawet miejsca żeby poukładać własne ciuchy. Których i tak nie miałam za dużo." - wspomina. Dodatkowy brak znajomości języka holenderskiego praktycznie uniemożliwiał codzienną komunikację - "Czułam się tam jakbym należała do marginesu społeczeństwa." - twierdzi dziewczyna. Po niecałych trzech miesiącach, wróciła załamana do Polski. 

Po powrocie, Marta zrozumiała, że zapłaci za swój błąd jeszcze większą cenę - zapisy na studia były tylko do końca lipca, co oznaczało, że zmarnuje cały kolejny rok. Jej świat i marzenia legły w gruzach. Chcąc nie chcąc, wyruszyła w roczną tułaczkę po Europie, chwytając się każdego zajęcia - pracowała, jako sprzątaczka w hotelu w Szkocji, oraz jako opiekunka do osób starszych i pracownik produkcji w Niemczech. "Prace które wykonywałam były bardzo wyczerpujące, kompletnie nierozwijające. Czułam jak popadam w depresje." - wspomina. 

Po upływie owego ciężkiego roku, Marcie udało się zaoszczędzić zaledwie parę tysięcy euro. Wiedziała już, że, by mieszkać  za granicą musi biegle opanować miejscowy język a także mieć wykształcenie, które mogło dać coś do zaoferowania lokalnej społeczności. Jej wybór padł na lingwistykę stosowaną i tak zaczęła studia na UAM w Poznaniu. 


Decyzja

Przez kolejne trzy lata, Marta studiowała pilnie języki angielski i niemiecki a w przerwach międzysemestralnych pracowała w Niemczech, jako opiekunka osób starszych. Czas płynął bardzo szybko a życie stawało łatwiejsze. Aż do pewnego dnia, który okazał się przełomowym w życiu Marty... 

Było to pod koniec trzeciego roku studiów. Marta tkwiła na nudnym wykładzie lingwistycznych podstaw przekładu i zastanawiała się, co powinna zrobić ze swoim życiem. Aż nagle wpadł jej do głowy niezwykły pomysł - postanowiła zostać dyspozytorem ruchu lotniczego! "Lotnictwem od dziecka się interesowałam a licencje w lotnictwie przecież są uznawane na całym świecie." - wspomina. Jak pomyślała tak też zrobiła. Przeniosła się z Poznania do Warszawy, gdzie całkowicie oddała się nauce do licencji. Kolejny rok minął w mgnieniu oka. 

Ostatecznie, Marta otrzymała pracę w małej linii lotniczej w Niemczech, która organizowała loty czarterowe. Wreszcie była szczęśliwa, czując, iż jest na właściwej drodze do spełnienia marzeń. 

Jednak, po półtora roku pracy, nadal nie była do końca zadowolona. Wykonywała wyjątkowo odpowiedzialną pracę, dlaczego więc wciąż nie zarabiała dostatecznych pieniędzy? Zdecydowała się poprosić o podwyżkę. Niestety, firma odmówiła. "Tego samego dnia zaczęłam wysłać moje CV do większych linii lotniczych. I tak właśnie trafiłam do Szwajcarii." - opowiada Marta.


Nowe życie 

Od pierwszej chwili, nowy kraj urzekł Martę swoją naturą i pokojową atmosferą. Natychmiast poczuła, że to właśnie jest jej miejsce na ziemi. Szybko zaczęła też pracę w prestiżowej firmie lotniczej. 

Marta, od początku bardzo pragnęła zintegrować się ze szwajcarskim społeczeństwem, zapisała się więc na kurs szwajcarskiego dialektu, oraz na nowe studia w Zurychu. "Pomyślałam ze na pewno poznam dużo fajnych młodych osób, poznam lepiej kulturę kraju i się czegoś nowego nauczę." - mówi. 

W tej chwili jest na drugim roku informatyki ekonomicznej, którą studiuje zaocznie, poza pracą. Kierunek w pełni ją satysfakcjonuje, jest także zadowolona z całej, trudnej drogi, którą przeszła. "Nie zamieniłabym Szwajcarii na żaden inny kraj." - mówi. 

 *****

To na razie koniec, mam nadzieję, że się podobało! 

Miłego! 

D.C.

Komentarze

  1. Holandia, Szkocja, Niemcy i na koniec Szwajcaria. To bardzo długa wędrówka w poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi. Bardzo dzielna dziewczyna. Mam nadzieję, że zyska dobrą sytuację finansową, dostanie obywatelstwo i ułoży sobie tam życie, no i będzie pamiętała o swoim polskim pochodzeniu.
    Życzę jej tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Dziewczyna bardzo pozytywna i odważna, wywarła na mnie super wrażenie. Ja po tylu trudach już bym się bała próbować :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Perspektywa na Polaków w białoruskim kinie i na Białorusinów w kinie polskim

Perspektywa na Polaków w ukraińskim kinie i na Ukraińców w kinie polskim

POWRÓT