"Za decyzję losu", część druga - Tattiana z Haiti
Na tym blogu panuje BEZWZGLĘDNY ZAKAZ kopiowania i rozpowszechniania zdjęć. Z prostego powodu - wszystkie one zostały mi udostępnione przez prawowitych właścicieli i mogę je tutaj opublikować tylko dzięki ich wielkiej uprzejmości i zaufaniu. NIE ŻYCZĘ SOBIE, by te części prywatnego życia moich rozmówców krążyły po internecie bez naszej własnej kontroli. Dziękuję za zrozumienie.
ZA DECYZJĘ LOSU, cz. 2. - Tattiana z Haiti
Zapomniani przez Ojczyznę
Polak na Haiti ma ciemną skórę. Choć nie tak ciemną, jak pozostali mieszkańcy wyspy, może mieć też jasne włosy, lub niebieskie oczy. To po tych niebieskich oczach można rozpoznać haitańskich Polaków. A także po szczątkach nazwisk ich ojców. Dziś, w Cazale, stolicy haitańskiej polonii nie rozbrzmiewa już język polski a ojczysta mowa haitańczyków, nazwiska więc też dostosowały się do lokalnej wymowy. Z przeszłości nie przetrwało nic, poza silną świadomością bycia Polakami, nieznanym na Haiti sposobem zaplatania warkoczy oraz tańcem, zwanym przez miejscowych "polką".
Historia polonii na Haiti sięga dziś ponad dwustu lat wstecz, do roku 1801, gdy walczący o wolność pod zaborami, młodzi Polacy tworzyli legiony u boku podbijającego Europę i świat cesarza Napoleona. To wówczas część z nich wysłana została na Haiti, by stłumić powstanie znurzonych krzywdą czarnoskórych niewolników. Przerażeni sytuacją i nękani przez tropikalne choroby legioniści umierali jeden po drugim. Ostatecznie, dostrzegając powoli, że nie są po właściwej stronie, część zmęczonych już Polaków przeszła na stronę walczących Afrykańczyków, przekonując się, iż walczą oni w słusznej sprawie. Historia zakończyła się pomyślnie właśnie dla nich, gdyż wojna została przez Napoleona przegrana. Francja utraciła w ten sposób jedną z najbogatszych kolonii a, pamiętający baty i pracę do utraty sił, nowi Haitańczycy utworzyli konstytucję, zabraniającą osiedlania się białych ludzi na ich wyspie. Wyjątek w tym stanowili Polacy. Ówczesny przywódca Haiti Jean-Jacques Dessalines nakazał nadanie pozostałym na wyspie Polakom haitańskiego obywatelstwa. Nazwał ich także "białymi Murzynami Europy", pragnąc w tej sposób podkreślić ich odwagę i niezłomność w walce o wolność pod zaborami.
Ostatecznie, tylko 160 zwycięskich legionistów zdecydowało się po zakończeniu wojny opuścić Haiti. Udali się oni na sąsiednią wyspę, wówczas brytyjską kolonię - Jamajkę. Niestety, Brytyjczycy usiłowali zmusić ich do wstąlienia do brytyjskiej armii. Wykończeni walką Polacy jednak odmówili. Wówczas, niechętni im kolonizatorzy odesłali ich ponownie na Haiti. Ostatecznie, Polacy osiedlili się na wyspie tworząc własne wsie. Można było ich znaleźć w miejscowościach takich, jak: Fond Blanc, Fond des Blancs, Gri Gri, Port Salut, Roche-a-Bateau oraz Cazale. To ostatnie miasto do dziś zamieszkane jest wyłącznie przez potomków owych dzielnych ludzi - zmuszeni do pozostania w dzikim kraju Polacy wzięli sobie za żony haitańskie kobiety, od podstaw budując swą małą Polskę ponad 8000 kilometrów od Ojczyzny.
Istnieniu wspomnień z odległej polskiej przeszłości położył kres wiek XX i dyktatura Papy Doca. Ten, tępiący wszelką odmienność tyran, traktował ówczesną tamtejszą polonię jako sól w oku Haiti. Polacy nie byli ciemnoskórzy i, choć nie byli już też w pełni białymi ludźmi, nadal byli zbyt odmienni od reszty lokalnego społeczeństwa. Uprzedzenia zakończyły się rzezią polskiej ludności, podczas której wszelkie polskie dokumenty, pamiątki, czy fotografie zostały zniszczone a polski cmentarz opuszczony. Dziś nikt już tam nie grzebie zmarłych.
Polskość na Haiti przetrwała w ludziach, wciąż nazywających siebie Polakami, oraz w mnogości przysłów o nadwiślańskich źródłach - "jestem zawsze obładowany jak Polska", "szarżować jak Polak", "robię jak w Krakowie" to tylko niektóre z nich. W Cazale przetrwały też wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, choć dziś Polacy wyznają już miejscową religię wudu. Postać Madonny wyewoluowała w lokalną boginię Erzilí Dantor. Nie trzyma ona już też Jezuska, ale swoją córkę Anaïs. Na głowie nie nosi też aureoli a koronę z ananasa.
Haitańscy Polacy porzuceni pzez Ojczyznę i świat żyją dziś w niedostępnej, pozbawionej współczesnych dóbr wsi w górskim regionie Haiti. Dawniej, zabudowę wsi stanowiły domy, budowane na wzór polskich szlacheckich dworków, zostały one jednak zrujnowane podczas rzezi i zastąpione później przez drewniane chatki bez prądu i bieżącej wody. Dawna, polska nazwa wsi (nosiła ona też nazwę francuską) "Dom Zalewskiego", wyewoluowała do "Cazale". Dziś miejscowe Polki zajmują się przede wszystkim handlem, Polacy - hodowlą roślin i rękodziełem. Wszystkich jednoczy pamięć o ojczyźnie i trudne losy, odmieńców na czarnej wyspie.
Nękani przez kolejny reżim Polacy, zostali oświeceni przez, pamiętającego o nich, gdy świat zapomniał papieża Jana Pawła II. W 1983 roku odwiedził on Haiti wzywając miejscowych Polaków do jedności. Padły słowa "Wszyscy jesteśmy Polakami". Papież namawiał też przywódcę Haiti do przerwania ciągu nędzy i ucisku na jakże bogatej we wszelkie dobra wyspie. Kolejna dyktatura zakończyła się dwa lata później, podobnie, jak reżim komunistyczny w Polsce po kolejnych czterech latach i odeszła w zapomnienie. Powoli zaczęły powstawać inicjatywy pomocy haitańskiej Polonii. Dziś nadal nie jest ich wiele, ale świat powoli przypomina sobie o małej Polsce pośród bananów.
Polka z podniesioną głową
Tattiana mieszka na Florydzie, w USA. Interesuje się modą, ogrodnictwem i prowadzi kanał na youtube, poświęcony gotowaniu. Prezentuje na nim rdzenne potrawy swojego ojczystego Haiti. Nie jest jednak zwyczajną Haitanką. Nazywa siebie Cazalienne, co oznacza, iż jest potomkiem białych mieszkańców Haiti - Polaków, z którymi od zawsze czuje się połączona trudnym losem z przeszłości, oraz poczuciem przynależności do naszego narodu.
Tattiana opowiada, że za każdym razem, gdy określa się Polką, budzi to zdziwienie rozmówców, ponieważ nie rozumieją oni w jaki sposób, czarnoskóra dziewczyna należeć może do, wszak europejskiego narodu. Tattiana odpowiada wówczas ''Nie słyszałeś nigdy o ewolucji rasy? Teraz, kiedy przykułam twoją uwagę, pozwól mi opowiedzieć o moim pięknym miasteczku Cazale.''
Tattiana nie zna imienia swego przodka, który przybył wraz z Cesarzem na Haiti, wie jednak, że należał on do ludzi, którzy zmienili front i został honorowym obywatelem Haiti, gdy ich nowy przywódca nadał im ten przywilej. Jej rodzina utraciła wszystko 29 marca 1969 roku, podczas pożaru domu w trakcie rzezi haitańskich Polaków a wraz z nią zginęło także setki młodych, światłych ludzi, gotowych nieść pamięć o przodkach w przyszłość. "Ale nie złamało to nas, ci, którzy przeżyli ten terror, postali z podniesioną głową, wciąż dumni, by nazywać się Cazalien." - mówi Tattiana.
Tattiana nazywa mieszkańców Cazale "zagubionym polskim plemieniem", ponieważ "poprzez pokolenia, nasze imiona znikają, nasze przysłowia znikają, nasza kultura całkowicie się zmienia." Dodaje jednak, że ludzie nadal nazywają się Polakami, choć ta świadomość nie jest już tak silna jak na początku XIX wieku.
Rodowe imię
Jej pradziadkowie, szanowani członkowie społeczności, nosili jedno najstarszych nazwisk w Cazale - Belnowski. Dziś wymawia się jej jednak, jako "Belnau" a dawni państwo Belnowscy nie byli nigdy określani swoim prawdziwym nazwiskiem - do pradziadka Tattiany zwracano się per "Papa Blan" (Biały tata) a do prababci, per "Manman Gran" (Matka babć).
Tattiana podaje też inny przykład, francuskiego nazwiska jej matki, które właściwie brzmi "Dorcelian", lecz ludzie zmieniają je w "Dorcelien". Była to odpowiedź, jaką otrzymała, gdy zadała pytanie, dlaczego nadal nie może nosić polsko brzmiącego nazwiska. Jej zdaniem wynikało to z faktu, iż niewykształceni ludzie, znali jedynie wymowę nazwiska, nie jego pisownię.
Inną odpowiedzą może okazać się całkowita izolacja Cazale, nieobecnego na mapie przez dziesiątki lat. "Jednak, nowe pokolenia starają się angażować w rozmaite partie polityczne i inne społeczne aktywności, by umieścić nazwę Cazale na mapie. Piękne w tym wszystkim jest to, że nie ważne, czy jesteśmy, lekarzami, inżynierami, prawnikami, politykami, pracownikami społecznymi, lub mechanikami, lub nawet kierowcami taksówek, jesteśmy najbardziej dumni z bycia z Cazale i, nie ważne gdzie jesteśmy, modlimy się do Pani z Częstochowy, by nas chroniła i prowadziła. Nigdy nie zawiedliśmy w reprezentowaniu naszych polskich przodków i, wiedząc, nie ważne w której części świata jesteśmy, by szanować i mówić o naszych polskich przodkach, którzy zaryzykowali życiem, by pomóc Haiti uzyskać niepodległość i, bez nich nie byłabym tu, mówiąc o moim pięknym mieście, Cazale, Haiti." - tłumaczy Tattiana.
Najcenniejsza ofiara
Dziś Tattiana mieszka wraz z rodzicami w USA, studiuje, by zostać pielęgniarką, w wolnym czasie, szyje i projektuje ubrania. Jest największą skarbnicą wiedzy o swojej rodzinie, jak twierdzi jej kuzynka. Jej korzenie definiują jej tożsamość. "Niektórzy pytają mnie, co myślę o moim polskim pochodzeniu?Kocham to, jest to częścią mnie, pielęgnuję to tak bardzo, jak moje haitańskie korzenie. Marzę, by któregoś dnia odwiedzić Polskę i bardziej cieszyć się kulturą moich przodków, którzy nie byli w stanie wrócić do domu ten jeden ostatni raz, pozostawili jednak historie i tradycje za sobą, byśmy mogli nimi podążać, jako nowe pokolenia." - kończy swoją opowieść. Nawet po 200 latach, nasza tożsamość jest niezbywalna. To buduje.
******
Ta historia była nieco inna, ponieważ i sytuacja bohaterki jest niezwykła, ale i tak mam nadzieję, że się podobało!
Miłego!
D.C.
Komentarze
Prześlij komentarz