"Za decyzję młodzieńczą", część druga - Agnieszka z Hiszpanii
Na tym blogu panuje BEZWZGLĘDNY ZAKAZ kopiowania i rozpowszechniania zdjęć. Z prostego powodu - wszystkie one zostały mi udostępnione przez prawowitych właścicieli i mogę je tutaj opublikować tylko dzięki ich wielkiej uprzejmości i zaufaniu. NIE ŻYCZĘ SOBIE, by te części prywatnego życia moich rozmówców krążyły po internecie bez naszej własnej kontroli. Dziękuję za zrozumienie.
ZA DECYZJĘ MŁODZIEŃCZĄ, cz. 2. - Agnieszka z Hiszpanii
*****
Problemy
Au pair ma za zadanie przepracować około 30 godzin tygodniowo. Jej wynagrodzenie ma wynosić od 50 do 60 euro. Host rodzina ma zapewnić jej 3 posiłki dziennie, własny pokój oraz płatny urlop od 2 do 4 tygodni. Niestety, nie wszyscy respektują ich prawa. Dawniej, wiele rodzin traktowało au pair jako tanią sprzątaczkę oraz opiekunkę do dzieci. Teraz problem ten ma mniejszą skalę, gdyż rodziny sprawdzane są przez agencje, jednak nadal zdarzają się osoby, które były wykorzystywane podczas programu. Nie każda odnajdzie później swoje szczęście, jednak jest to nadal możliwe. Oddaję głos jednej z tych osób...
Plan na życie
Agnieszka ma 21 lata. Studiuje turystykę na uniwersytecie w hiszpańskiej Walencji. Wcześniej przeszła bardzo trudną drogę, szukając swego szczęścia jako au pair w tym samym mieście. Tam też poznała Igę, bohaterkę poprzedniego rozdziału cyklu. Jej droga w poszukiwaniu miejsca na ziemi dziś zakończyła się sukcesem, ale kiedyś okupiona była licznymi łzami.
Był rok 2018 a Agnieszka właśnie skończyła liceum, lecz nadal nie wiedziała co chce robić w życiu. Wcześniej, przy wyborze profilu liceum kierowała się perspektywami na znalezienie pracy i tak trafiła na profil matematyczno-fizyczno-informatyczny. Już wkrótce pożałowała jednak swej decyzji, niestety było już za późno na zmiany. Agnieszka od zawsze była najlepszą uczennicą w klasie, jednak czas liceum z dużą ilością nielubianych przedmiotów wyczerpał jej zapał do nauki. " I tak oto nauczona własnym doświadczeniem, postanowiłam zrobić sobie rok przerwy pomiędzy szkołą średnią a studiami, by nie popełnić tego samego błędu po raz kolejny. W taki oto sposób zaczęłam szukać jakiegoś zajęcia które pomogłoby mi w odnalezieniu siebie i podjęciu decyzji o dalszej przyszłości. Wybór padł na program Au Pair." - mówi.
Na początku, Agnieszka zdecydowała się wziąć udział w programie Au pair in America. Natychmiast zabrała się za kompletowanie informacji i poznawanie wymagań do wyjazdu. Spotykała się z osobami, związanymi z programem, jeździła do miast oddalonych o 2-3 godziny drogi od jej domu, by spotkać się z organizatorami. Od początku podeszła do sprawy kompleksowo, jednak wkrótce pojawiły się przed nią rozliczne problemy związane z wyjazdem, rodzina nie wspierała jej dostatecznie aż w końcu odległość i perspektywa problemów już na miejscu przeraziły młodą dziewczynę tak, że zrezygnowała z programu i zdecydowała się na wyjazd do bliżej położonego kraju - Hiszpanii.
Walka o rodzinę
Ostatni egzamin maturalny, Agnieszka złożyła 14 maja a następnego dnia, już była w miejscu swej destynacji - na hiszpańskiej Majorce. Zakładała, że przeczeka ten rok w Hiszpanii, nauczy się miejscowego języka a w kolejnym podejmie studia w Polsce. Los jednak chciał inaczej. Rodzina, która ją przyjęła, twierdziła, że potrzebuje au pair na rok, niestety już po miesiącu praca Agnieszki się skończyła. Na miejscu okazało się, że jednak nie jest potrzebna... Hostowie okazali się jednak dobrymi ludźmi i pozwolili dziewczynie zostać u nich aż znajdzie inną chętną rodzinę. Niestety, nie było to łatwe, gdyż jak wspomina Agnieszka, osoby biorące udział w programie poszukują swojej au pair w marcu-kwietniu, by być pewnym, że dana osoba przyjedzie na wakacje. Tymczasem był już czerwiec.
Mozolne poszukiwania zajęły Agnieszce dwa tygodnie. Ostatecznie, znalazła rodzinę pilnie potrzebującą pomocy do opieki nad dziećmi. Rozmowa telefoniczna była tak satysfakcjonująca, że Agnieszka już następnego dnia, przeniosła się do nich. Bez wcześniejszego spotkania, czego niestety bardzo szybko pożałowała...
W pierwszych dniach, Agnieszka była bardzo zadowolona z nowej host rodziny, szybko nawiązała też dobry kontakt z dziećmi. Niestety, wkrótce zdała sobie sprawę z faktu, że jednak nie wszystko jest tak piękne, jak na początku..."Szybko zauważyłam, że mama nie była najodpowiedzialniejszą osobą na świecie. Zachowywała się jak nastolatka, ciągłe spotkania z koleżankami, drineczki, paznokcie, zakupy, SIESTA!! A rodzina? Dzieci? Mąż?" - mówi. Wspomina, że tata pracował od 8 do 21 by utrzymać rodzinę a po powrocie sam szykował sobie kolację, bo mamy oczywiście nie było w domu. Na Agnieszkę spadła pełna opieka nad dziećmi.
"Mimo, że ideą programu jest pomoc przy dzieciach i (przeważnie) nauka angielskiego, byłam tam traktowana jako tani robotnik. Musiałam robić wszystko. Co dwa dni pranie, co dwa dni zamiatanie i mycie podłóg, zmywarka (to wszystko oczywiście w wolnym czasie) czas pracy był czasem z dziećmi. I w taki oto sposób z planowanych 4 godzin dziennie, zrobiło się ich 10! Pracowałam także w weekendy (co również było niezgodne z kontraktem) i zarabiałam 70 euro tygodniowo. Stawkę policzcie sobie sami. Zapytacie się, czemu zgodziłam się na takie traktowanie, ale wyobraźcie sobie 18 letnią dziewczynę, która jest w obcym kraju, nie zna języka i jest zależna od innych osób, którzy dają jej dach nad głową. Nie było tak łatwo powiedzieć „nie”." - opowiada Agnieszka.
Wyrwać się z sytuacji
Ostatecznie, dziewczyna zdecydowała, że jeśli chce nadal rozwijać swoje życie w Hiszpanii, musi znaleźć normalną pracę. Postanowiła wystąpić o numer NIE, czyli numer identyfikacyjny obcokrajowca - miał on umożliwić jej znalezienie pracy. Zaczęła szukać taniego mieszkania.
Niestety, jakiś czas później zdarzyła się kolejna katastrofa. Angieszka cudem uprosiła u swej host rodziny wolny weekend. Miała pojechać do Barcelony, by spotkać się ze swoimi przyjaciółmi, przebywającymi w Hiszpanii i tymi, którzy przylecieli z Meksyku specjalnie na spotkanie. Gdy znalazła się już na miejscu okazało się jednak, że została okradziona... "Złodzieje zabrali mi portfel z WSZYSTKIMI dokumentami, kartami oraz pieniędzmi na wyjazd. Nie miałam nic, a przecież weekend dopiero się zaczął. Trudno… Przeżyłam… Gdy wróciłam z powrotem do Walencji i opowiedziałam o swojej sytuacji, rodzinka nie zareagowała na to w żaden sposób. „Jutro o 9 rano proszę obudzić dzieci.”" - mówi.
Gdy pewnego dnia, wreszcie wyjechała do miasta (pomimo, że od miejscowości, gdzie mieszkała i Walencji dzieliło ją zaledwie pół godziny drogi, do tej pory nie miała czasu nawet na taką podróż) i zdołała poznać osobę w swoim wielu i chwilę porozmawiać, nagle dostała wiadomość SMS o treści: "Agnieszka, za dwa tygodnie ma cię nie być w naszym domu.” Bardzo zaskoczyła ją nagła rezygnacja rodziny z programu, jednak do ostatniego dnia musiała ciężko pracować.
Nowe perspektywy
Pozostawiona w obcym kraju, bez znajomości języka i dalszych perspektyw niemal się poddała. W ostatniej chwili jednak, koleżanka poleciła jej agencję Live Out Pair. Organizowała ona własny program, przeznaczony dla rodzin, które nie mają wolnego pokoju dla au pair - uczestnicy mieli mieszkać w innym miejscu. Potrzebowali oni osób biegle władających językiem angielskim. Agnieszka natychmiast trafiła na idealną host rodzinę, nie mogła jednak od razu podjąć z nimi współpracy. Rodzina potrzebowała au pair od 15 września, tymczasem był koniec lipca. Agnieszka zdecydowała, że na ten czas wróci do Polski. Jednak nie było jej dane spędzić tego czasu spokojnie...
"W ostatni weekend przed moim wylotem (lot miałam kupiony na wtorek), zostałam wyrzucona z domu. Rodzina chciała jechać na weekend z 5 innymi rodzinami i 10 innymi dziećmi do domku letniskowego gdzieś w lesie. Zapytano się mnie czy chcę z nimi jechać, ale mając w głowie ich zachowanie w stosunku do mnie, to że się mnie pozbywają, to że nie potrafią uszanować mojego czasu i to że ani ja nie rozmawiam po hiszpańsku, ani nikt nie rozmawia po angielsku, postanowiłam zostać w domu. To znaczy, taki był plan…" - mówi. Następnego dnia, Agnieszka miała spotkanie na komisariacie w sprawie numeru NIE i to było kolejną przyczyną, dla której chciała pozostać w domu. Zamierzała opanować podstawowe zwroty do komunikacji z policjantami. "Pójść na policję w innym kraju, bez umiejętności dobrego komunikowania się, to naprawdę ogromny stres. Jednak moja opinia nie była za dużo warta. 5 minut od pytania zostało mi powiedziane, że muszę się wynieść z domu na weekend. Szkoda tylko ze nie miałam gdzie pójść. Koniec końców znalazłam Couchsurfing i spędziłam weekend i jeden dzień dłużej, śpiąc na kanapie u osoby, której nawet nie znałam. Kolejny stres dla tak młodej dziewczyny, ale koniec końców to doświadczenie uważam za bardzo udane" - mówi Agnieszka.
Po powrocie do host rodziny pracowała jeszcze intensywniej, jednak nawet pomimo to host matka nie pozwoliła jej pożegnać się z dziećmi, które tak ją lubiły ani nawet ze znajomymi z Walencji. Gdy pakowała się w domu, hostka zabroniła dzieciom wchodzić do jej pokoju, by nie widziały walizek a, gdy Agnieszka zapytała, czy mogłaby zostawić w jej domu książki, kobieta odmówiła. Przed wylotem okazało się, że walizka Agnieszki waży zbyt dużo a że zamierzała jeszcze powrócić do Walencji i pragnęła spotkać się z dziećmi po powrocie, zaplanowała, że wówczas mogłaby owe książki odebrać. Ostatecznie, pracująca na lotnisku host matka umożliwiła jej podróż z nadbagażem.
Niefortunne mieszkanie
7 sierpnia Agnieszka była już w Polsce. Jak się okazało, wykupiła najdroższy lot do domu a jej rodzina była na nią wściekła. Nie otrzymała u nich wsparcia. Cały sierpień przepracowała w Ojczyźnie.
"15 września od nowa zaczęłam swoją przygodę w Hiszpanii. Wtedy wszystko było dla mnie nowe. Po raz pierwszy zamieszkałam w wynajmowanym mieszkaniu, z innymi ludźmi, zaczęłam poznawać osoby z całego świata, odkrywać miasto i przepiękną pogodę jaka wciąż panowała (wrzesień i 25 stopni w nocy). Na początku wszystko było super!" - mów Agnieszka. Niestety już wkrótce pojawiły się kolejne problemy - Agnieszka jest z natury otwartą osobą, tymczasem jej współlokatorki okazały się osobami zamkniętymi, które bardzo szybko zaczęły ją kontrolować. Nie podobały się im godziny jej powrotu do mieszkania, czy fakt, że czasem chciała zaprosić znajomych. ostatecznie, dziewczyna zaczęła spędzać niemal cały dzień i noc poza domem, by uciec przed ich pretensjami. " Pamiętam jedną sytuację, gdy po kolacji ktoś odprowadził mnie do domu, a że mieszkaliśmy w zupełnie innych dzielnicach Walencji, zapytał się czy może skorzystać z toalety. Odpowiedz jest prosta, jasne! Zaprowadziłam mojego znajomego, po czym pożegnaliśmy się i tyle. Gdy zamknęłam drzwi, jedna z moich współlokatorek była już na korytarzu by zacząć prawić mi wyrzuty: „Nie wiemy kto to był, ta osoba mogła nas okraść!” bla bla bla… I oczywiście rozumiem ten strach, ale wyzywanie MOICH ZNAJOMYCH od złodziei to jednak lekka przesada. Z resztą co złego jest w pozwoleniu komuś iść do łazienki? Dodam że była ok. 2 w nocy." - mówi. Bardzo szybko stała się ofiarą plotek współlokatorek i właścicielki mieszkania. Plotki te dotarły w końcu i do jej przełożonych w agencji. Agnieszka zapragnęła zamieszkać sama.
Ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze dla obu stron - gdy pewnego dnia Agnieszka została wyrzucona z domu. Stało się to, gdy jedna z jej koleżanek z Polski zapragnęła odwiedzić ją w Hiszpanii. Niezadowolone z kolejnej współlokatorki, dziewczyny, z którymi mieszkała udały się ze skargą do właścicielki lokalu, która kazała płacić za pobyt przyjaciółki Agnieszki. Załamana dziewczyna rozesłała wiadomości do wszystkich znajomych z Walencji z prośbą o pomoc. I tak, obie dziewczyny przespały ten czas na podłodze u jej kolegi Igora. " Tam jakoś nikt nie miał problemu, że Igor przyjął dwie koleżanki na kilka nocy, ba, przyjęli nas tak dobrze, że każdy wieczór spędzaliśmy razem integrując się. Kolejne super doświadczenie będąc „ bezdomną ”. " - mówi.
Kolejne pół roku
Wówczas Agnieszka wraz z przyjaciółką Igą, która wówczas znajdowała się w podobnej sytuacji, zaczęły szukać rozwiązania problemu. Po rozmowie ze swymi host rodzinami po raz kolejny przekonały się, iż są oni dobrymi i życzliwymi ludźmi. Okazało się, że jej host ojciec ma mieszkanie niedaleko miejsca pracy dziewczyn. "Bez większego zastanawiania się, spakowałyśmy walizki, trzasnęłyśmy drzwiami i od razu przeprowadziłyśmy się do nowego mieszkania, gdzie mieszkałyśmy tylko we dwie. Był to mój najlepiej spędzony czas, w mieszkaniu, w którym czułam się jak w domu. Wtedy znalazłam również, w pewien sposób, stabilizację." - mówi. Był luty 2019 roku.
Od tamtej pory, przyszłość obu dziewczyn malowała się w jasnych barwach. Agnieszka rozpoczęła praktyki w organizacji Happy Erasmus Valencia, gdzie poznała wielu nowych ludzi a język hiszpański opanowała na tak wysokim poziomie, że zdecydowała się też na naukę włoskiego. Wreszcie była szczęśliwa, czując, iż jest na właściwej drodze do spełnienia marzeń. Jednak, wiosna zbliżała się wielkimi krokami a na dziewczynę spadło kolejne wyzwanie - musiała zdecydować, czy wyjedzie na studia do Polski, czy też pozostanie w Hiszpanii. Decyzja podjęła się sama, gdy Agnieszka nie dostała się na wybrany kierunek. Host rodzina bardzo ucieszyła się, że pozostanie z nimi jeszcze rok.
Katastrofa
Kolejny rok, Agnieszka postanowiła poświęcić na naukę języków - trenowała swój angielski i hiszpański a także zapisała się na kurs włoskiego w szkole językowej. Szczęście przerwało jednak nastanie zimy 2020 roku i, powoli opanowująca świat groza pandemii.W Hiszpanii było tak bardzo źle, że zabroniono ludziom wychodzić z domu nawet na spacer. Trwało to przez dwa miesiące. "Mieszkając w innym kraju nie jesteś w stanie zabrać wszystkiego czego chcesz, także moją jedyną rozrywką był telewizor. Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za grami rodzinnymi, kartami, czy chociażby puzzlami…" - mówi Agnieszka. Jednak, jej host rodzina nie pozostawiła jej samej - nadal wypłacali jej normalną stawkę. Nie miała problemów z utrzymaniem się. "Powiedzieli mi, że sytuacja nie zależy ode mnie, a oni nie chcą żebym czuła się zestresowana ze względów finansowych, i… że nie chcą mnie stracić! Nawet nie wiecie jak bardzo podbudowało mnie to na duchu. Od tego momentu upewniłam się w przekonaniu, że jest to już moja rodzinka! Jak niesamowite szczęście spotkało mnie trafiając na nich." - opowiada Agnieszka.
Ten trudny czas, dziewczyna poświęciła tłumaczeniu dokumentów i szlifowaniu języków na studia - musiałaby opanować też język kataloński, gdyż studia na miejscowym uniwersytecie prowadzone są dwujęzycznie. Wiedziała też, że aby podjąć studia w Hiszpanii musi pracować. Tryb studiów jednak, (od 8 do 14 lub od 15 do 22) nie pozostawiłby jej zbyt dużo czasu na naukę. Ostatecznie zdecydowała się na dwuletnie studia Grado Superior - organizacja eventów i agencje podróży. Studia trwają półtora roku, potem następuję półroczny czas praktyk. Studia kończą się licencjatem.
Nowe życie
Dziś Agnieszka ma już określone marzenia i cel w życiu. "Za dwa, trzy lata widzę się jako stewardessa w dobrych liniach lotniczych, spełniająca swoje największe marzenia, czyli podróżowanie! Jedyne czego nie widzę, to momentu rozstania się z moimi dziewczynkami, moimi małymi siostrzyczkami.. jednak po 4 latach spędzonych dzień w dzień razem, może okazać się to troszkę cięższe, niż jak wcześniej myślałam, po roku… Nie mniej, nie ma co się smucić, NIGDY, ponieważ pomimo wielu negatywnych sytuacji, które zarówno ja, jak i ty, mieliśmy i mieć będziemy, pamiętaj: NIE MA TEGO ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO!" - mówi. Obie wiemy, że nigdy nie można się poddawać.
Bardzo dzielna dziewczyna. Pomimo tylu przeciwności i spotykania nieprzyjaznych ludzi nie zraziła się do Hiszpanii ani do idei program Au pair. Ma plany na przyszłość, którą jednak wiąże chyba z Hiszpanią, nie z Polską. Szkoda, ale może po jakimś czasie Agnieszka jednak zdecyduje się na powrót do kraju. Może? Jeśli pozostanie w Hiszpanii, to będzie dobrym przedstawicielem tamtejszej Polonii – takim, który odniósł sukces i nigdy nie poddał się, mimo rozmaitych przeciwności.
OdpowiedzUsuńTak, jest bardzo pozytywną, otwartą i zdecydowaną osobą, wie czego chce i nie łatwo ją zrazić. Niestety, jak w każdym podobnym programie, trafiają się też osoby, które nigdy nie powinny brać w tym udziału i po prostu trzeba mieć szczęście. Czy Aga zostanie w Hiszpanii? Nie wiem, nie pytałam. Stewardessą można być i w Polsce...
Usuń