"Za decyzję własną", część druga - Anna z Anglii

UWAGA: Tym razem będzie bez zdjęć z racji tego, iż czasem zdarzają się nam rozmówcy, którzy chronią swoją prywatność a ja szanuję ich. Nie przepraszam, bo w następnym tekście zdjęcia już będą, ale tym razem dziękuję za zrozumienie. 

ZA DECYZJĘ WŁASNĄ, Cz. 2. - Anna z Anglii

******

Kraj perspektyw

Gdy, w 2004 roku Polska weszła do Unii Europejskiej, Wielka Brytania była jednym z pierwszych państw, które otworzyły rynek dla polskich pracowników. Dziś,  Polacy stanowią tutaj najliczniejszą mniejszość narodową a język polski stał się drugim najpopularniejszym językiem w Anglii. Największym skupiskiem Polonii w tym kraju są miasto Birmingham, Bradford oraz Londyn. Dzisiaj, w Wielkiej Brytanii mieszka 905 000 Polaków a jeden procent mieszkańców tego kraju posługuje się na co dzień językiem polskim. Oddaję głos osobie z tego grona... 

Kilka marzeń

Anna ma 23 lata. Interesuje się kulturą Japonii, słucha heavy metalu i chętnie gra w gry komputerowe. Zawodowo zajmuje się projektowaniem nadruków na koszulkach, lubi rozmowy o życiu i świecie. Jest Polką od trzech lat mieszkającą w Anglii. 

Jej przygoda z emigracją zaczęła się od wyjazdu jej o 13 lat starszego brata do Londynu. Było to w czasie, gdy Anna chodziła do gimnazjum i liceum i dziewczyna z radością słuchała jego opowiadań o życiu w Wielkiej Brytanii. Już wtedy zdecydowała, że kiedyś się tam wyprowadzi. 

Przeprowadzka

Minęło kilka lat. Brat Anny wrócił już do Polski, tymczasem ona, podjęła studia i wyszła za mąż. Razem z mężem zastanawiali się nad przyszłością i wówczas padł pomysł wyjazdu do Anglii... Anna zawsze tego chciała, tymczasem oboje znali biegle język angielski a w tym czasie, przejazd przez brytyjską granicę był bardzo prosty. "Razem zdecydowaliśmy, że mieszkanie w Polsce nie ma dłuższego sensu." - mówi Anna. Celem wyjazdu była mała miejscowość w okolicy Birmingham.

Początki w nowym kraju były jednak bardzo trudne - ani Anna ani jej mąż nie znali nikogo na miejscu i musieli sami szukać mieszkania, pracy i załatwiać wszelkie sprawy urzędowe. Para musiała czekać miesiąc na wystawienie numeru NINo (angielskiego odpowiednika numeru PESEL), przez co nie mogli podjąć pracy, gdyż do jej wykonywania posiadanie NINo jest konieczne. Nie byli też w stanie otworzyć konta w banku ponieważ bank wymagał potwierdzenia, że para faktycznie żyje w Anglii, tymczasem oboje nie posiadali jeszcze umowy najmu. Biurokracja wykończyła młode małżeństwo. 

Szczęście

"Kiedy jednak zdobyliśmy te wszystkie papiery i mieliśmy już stabilność (mieszkanie i pracę), mogliśmy zacząć cieszyć się życiem." - mówi Anna. Docenia ona Anglię za łatwość życia. W tym kraju niemal wszystkie sprawy urzędowe załatwić można przez internet, nie wychodząc z domu. Nie ma też kosmicznie długich kolejek do lekarzy, znanych jej z Polski. Opóźnienia wynoszą zaledwie kilka minut. Kiedy ktoś stara się o pracę, nie ma mowy, by pracodawca nie podpisał z nim umowy. Pracownik zagwarantowaną ma płacę minimalną, oraz płatne wakacje. 

Definicja odmienności

Anna od dawna dostrzegała skłonność Polaków do "kombinowania" i fakt, że czasem, w ramach wyjątku zdarza nam się obejść prawo. Jej zdaniem, w Anglii zjawisko to ma znacznie mniejszą skalę, inni są też ludzie, których do tej pory spotkała... 

Dziewczyna twierdzi, że już na samym początku spotkała się z wielką otwartością ze strony miejscowych. "Przez lata przyzwyczaili się do imigrantów i wchłaniali różne kultury, dzięki temu akceptują różnych ludzi." - mówi. W Polsce spotkała się z nietolerancją z powodu faktu, iż jest ateistką. W Anglii tymczasem, nie spotkała się niemal nigdy z pytaniem o wyznanie. Jeden jedyny raz została o to zapytana, gdyż stanowiło to naturalną część rozmowy. Oczywiście nie spotkała się wówczas z negatywną reakcją. 

Angielski styl

Anna wspomina też o angielskim standardzie życia - "Mieszkam w bardzo cichej dzielnicy mieszkaniowej, gdzie prawie każdy dom ma przed sobą dwa albo trzy samochody." - mówi. W jej oczach, Anglicy nigdy nie posiadają samochodów starszych, niż 15 lat, gdyż takie trafiają od razu na złom. Wyjątkiem są tutaj te zabytkowe, które cieszą się dziś rosnącą popularnością w całej Europie. 

"Domy są z reguły budowane przez miasto, więc wszystkie wyglądają bardzo podobnie z zewnątrz, ale w środku są pięknie wykończone." - mówi Anna. Wspomina też, że w jej dzielnicy większość domów nie ma płotów a nawet jeśli takowe mają, nikt nie ma bram. Bardzo się jej to podoba - "miasto wygląda o wiele bardziej otwarcie i przyjaźnie." - mówi. 

Przyszłość

Dziś Anna jest szczęśliwą żoną i projektantką. Z racji swoich zainteresowań zdecydowała się nauczyć także języka japońskiego. Marzy, by wraz z mężem, który podziela jej pasję, odwiedzić kiedyś Japonię. Układa sobie życie w Anglii i jest bardzo zadowolona ze swoich decyzji. "Bardzo cieszę się z mojej decyzji o wyjeździe i nie mam zamiaru wracać do Polski." - mówi z radością. 

***** 

To tyle, mam nadzieję, że się podobało!

Miłego! 

D.C. 

Komentarze

  1. Ta opowieść brzmi bardzo optymistycznie. Nie ma w niej narzekania, pretensji … ot, spełniło się marzenie poparte solidną znajomością języka jasno wytyczonym celem. Trochę brakuje mi w tym związków z krajem, w którym bohaterka spędziła życie (bo w Anglii mieszka dopiero trzy lata) ale może to przyjdzie z czasem, może nie przyjdzie? Nie ma w tym nic złego. Dobrze, że dziewczyna jest tam szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała łatwiej na starcie, bo znała język. W ten sposób mogła od razu integrować się z brytyjskim środowiskiem. Jest młoda, może kiedyś bardziej doceni nasz kraj. Za granicą mieszka krótko i jeszcze nie zatęskniła :D Wydaje mi się, że jej obserwacje są jednak interesujące, trochę zaskoczył mnie brak płotów, ale okej...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Perspektywa na Polaków w białoruskim kinie i na Białorusinów w kinie polskim

Perspektywa na Polaków w ukraińskim kinie i na Ukraińców w kinie polskim

POWRÓT