Polki jako główne (i istotne) bohaterki w zagranicznych filmach (wschód i zachód)
Czołem😁Mało kto pewnie wie, ale - owszem, miałyśmy takie 5 minut. A to kolejna część cyklu - Polacy w kinie wschodnim i zachodnim. Kontrowersje zostawmy na boku - te teksty są bezstronne. Mam też nadzieję w krótkim czasie napisać drugą część - o mężczyznach, bo takiej brakuje. A więc - lecimy!
*****
Mam nadzieję, że temat nie zostanie tutaj wyczerpany, moje poszukiwania na tym się nie kończą :) Jak zwykle dramat bohaterek przedstawiony jest w różny sposób, obrazując ten "ich" stosunek do naszych kobiet. Są tutaj zarówno obrazy komediowe, jak i dramatyczne. Ostatnio, skupiłam się na serialach - a więc, pora na filmy.
*****
KINO ZACHODNIE:
Film: Sophie's Choice.
Rolę Zofii Zawistowskiej zagrała amerykańska aktorka Meryl Streep.
Ten film to już standard. Silna i eteryczna jednocześnie, z potworną przeszłością, która powoduje wiele lęków i emocjonalne miotanie się pomiędzy sprzecznymi decyzjami. Zofia, jako młoda matka znalazła się w Auschwitz, gdzie esesman zmusił ją, by wybierała, które dziecko ma oddać na śmierć a, gdy odmówiła wyboru - zabito i syna i córkę. W chwili, w której ją poznajemy, mieszka w USA wraz z chorym i niezrównoważonym psychicznie partnerem, który ma obsesję na punkcie zbrodni Holocaustu - która dotknęła właśnie jego naród, gdyż mężczyzna jest Żydem. Nathan w jednym momencie poniża Zofię, w drugim błaga ją, by go nie opuszczała, bo "bez niej nie przeżyje". Świadkiem tych wydarzeń jest młody pisarz, który przeprowadza się do mieszkania piętro niżej. Obserwując dziwną relację pary, sam nawiązuje z nimi niezdrowe stosunki.
Zofia to jedna wielka trauma, ból i samotność, którą kobieta cały czas próbuje zagłuszyć. W relacji z manipulującym nią i okrutnym psychicznie Nathanem szuka ucieczki od druzgocącej pamięci, której ciężar byłby stanie zmiażdżyć każdego człowieka, bez względu na jego wewnętrzną siłę. I, ostatecznie ciężaru nie wytrzymuje i podejmuje decyzję, by umrzeć. Jest głosem najgorszych traum pokolenia, które przeżyło piekło obozów. Dobrze, że ten głos trafił do amerykańskiego widza - gorzej, że w filmie, sceny retrospekcji, gdy bohaterka "wraca" do wojny i obozu, zostały przedstawione bez głębszej wiedzy o realiach - to już jest cecha typowa dla filmów, które przedstawiają obcą twórcom rzeczywistość.
Postać Zofii jest złożona i niełatwa do analizy - jednocześnie mamy tutaj problematykę głębokiej traumy, toksycznego związku i tłumienia przeżyć, które doprowadza wreszcie bohaterkę do śmierci. Można jednak zapałać do niej sympatią, gdy jej wyobcowanie przyjmie się empatycznie i ze zrozumieniem. To bardzo wartościowe studium kobiety, która doświadczyła niewyobrażalnej wręcz tragedii i miota się między tym, czego chce i tym, co czuje. Absolutnie nie jest negatywnym obrazem naszych kobiet.
Film: The Immigrant.
Rolę Ewy Cybulskiej zagrała francuska aktorka Marion Cotillard.
Dramat samotności i przekreślonej nadziei na jutro. Tak mogły potoczyć się losy każdej polskiej dziewczyny, uciekającej w latach 20 z ogarniętego kryzysem kraju. Nie wiem, czy twórcy filmu wiedzieli o tym kryzysie. czy zasugerowali się tylko losami Polek na miejscu, dość, że sam sens filmu nie poniża polskich kobiet, gdy zna się ten kontekst - tutaj liczy się tylko sposób wykonania całości. Osią fabuły są losy Ewy, która, wraz z siostrą opuściła Polskę, by popłynąć do USA. Cierpiąca na gruźlicę Maria, nie przechodzi jednak surowej selekcji, praktykowanej w epoce i nie zostaje wpuszczona do tego kraju a umieszczona przymusowo w szpitalu. Ewa, dla której więzi rodzinne są wszystkim, decyduje się zrobić wszystko, by uratować siostrę, przyjmując ofertę pracy od mężczyzny z półświatka, który jednak się w niej zakochuje.
Ewa jest wierząca i powściągliwa - tak, jak kobiety z prostych rodzin w latach 20. Tymczasem, w Nowym Jorku kwitnie nocne życie, a prohibicja tylko podkręca rozwój czarnego rynku i świata przestępczego. Mężczyzna oferujący Ewie pomoc okazuje się być zwyczajnym sutenerem, postać ta jest jednak złożona psychologicznie a jej zachowanie niejednoznaczne. Z jednej strony przejawia wobec Ewy agresję, z drugiej, widać jego nią fascynację. Jest tutaj też wątek poszukujących sióstr wujostwa - ponieważ rodzice dziewcząt zostali zabici przez Rosjan w trakcie I Wojny Światowej. wprowadzeni w błąd, iż siostry nie przyjechały, odnajdują je, dopiero na sam koniec.
Ewa jest cicha, zagubiona i smutna. Nie radzi sobie emocjonalnie z ciężarem odpowiedzialności za najbliższą sobie osobę i tym, jak bardzo praca seksualna godzi w jej moralne zasady. Gotowa jest jednak poświęcić je dla bliskiej osoby. Do wielu faktów w filmie można się przyczepić, jest to jednak znowu, głęboki obraz tragedii kobiety, która musi walczyć z potężniejszym od siebie wrogiem - trudami życia. Emigracja 100 lat temu także nie była łatwa i wiązała się z koniecznością pogrzebania całego swego wcześniejszego życia z wiedzą, że do dawnego nigdy się nie wróci. Ewa przedstawia Polki, jako kobiety, które zawsze dotrzymują słowa i są gotowe, dla ukochanej osoby nawet poświęcić swoją godność. To nie jest negatywny obraz.
Film: Polish Wedding
Rolę Hali Pzoniak zagrała amerykańska aktorka Claire Danes.
Zatem, pora na lekkie kino. Zabawna komedia wyśmiewająca konserwatywny styl życia starych emigrantów i tradycję zwierania małżeństw wyłącznie z Polakami. Robi to, poprzez zestawienie "typowo polskich" zachowań i sposobów postrzegania rodziców, z pragnieniem młodych, by stać się indywidualnymi ludźmi. Przy okazji dostaje się naszym najgorszym przywarom i, trzeba mieć spory dystans do siebie, by ten film śmieszył a nie denerwował. Faktem jest, że spora część "tradycji" została na potrzeby filmu wymyślona i, na pierwszy rzut oka ciężko jest zrozumieć ich sens.
Kobiety w filmie, to matka - Jadzia - twarda głowa domu i strażniczka moralności, co tym wypadku jest z jej strony hipokryzją, gdyż sama wyszła za mąż będąc w zaawansowanej ciąży. Jest profesjonalną sprzątaczką a, po pracy nałogowo zajmuje się kiszeniem ogórków - których w domu Pzoniaków są po prostu tysiące słoików a, które są też dla nich swoistym lekiem "na nerwy". Hala tymczasem to beztroska, ciesząca się życiem nastolatka, która nie stroni od uciech typowych amerykańskich dziewcząt. Ostatecznie, okazuje się, że wybrała niewłaściwego partnera i zostaje porzucona, będąc w ciąży. Jej rodzina przez sporą część filmu, usiłuje zmusić nieodpowiedzialnego mężczyznę do małżeństwa, w międzyczasie, Hala zostaje upokorzona, podczas święta religijnego. Wszystko kończy się jednak happy endem.
Film pokazuje i wyśmiewa przepaść między staromodnym myśleniem pierwszego pokolenia emigrantów a pragnieniem integracji ich dzieci. Jadzia jest twarda i apodyktyczna, rozstawia po kątach swego męża i marzy o tym, by jej córka wyszła za najodpowiedniejszego mężczyznę, bawiąc się w niezbyt moralne "swatanie". Hala tymczasem, wpierw żyjąc, jak amerykanka, gubi się między pragnieniem życia po swojemu, oczekiwaniami rodziców i wstydem z powodu nastoletniej ciąży. Film trzeba przyjmować lekko i jako karykaturę na Polonię. Jako taki, będzie całkiem przyjemnym seansem.
Film: Herz über Kopf.
Rolę Wandy zagrała polska aktorka Alicja Bachleda-Curuś.
Przeuroczy romans między polską bohaterką a niemieckim chłopcem - Jacobem. Wanda to nastolatka, która przebywa u niemieckiej rodziny, jako au-pair, wykonując większość prac domowych. Jej celem jest nauka niemieckiego i poznanie kawałka świata, jest sprytna i wygadana, zna opinie o Polakach w Niemczech i, żartuje z tego w pewien specyficzny sposób - polecam samemu zobaczyć. Tymczasem Jacob to chłopak, który doświadczył bardzo wielu życiowych tragedii w krótkim czasie i w miłości do niej znalazł spokój i nadzieję na lepszą przyszłość. By usamodzielnić się dla niej, podejmuje się walki ze swoją niedojrzałością i załatwia pracę w domu hostów Wandy. Ostatecznie traci ją jednak, czemu towarzyszy zakaz zbliżania się do ich domu. Czy wygrywa miłość?
Wanda jest miła, słodka i uprzejma. Odpowiedzialna i pewna swoich celów, myśląca przyszłościowo i wykorzystująca własne możliwości, by wszystko się udało. W filmie, to, że Jacob jest Niemcem to problem moralny, choć większy stanowi jego niedojrzałość w zestawieniu z dojrzałością i obowiązkowością Wandy. To dwa skrajnie różne charaktery, które, prawdopodobnie tylko w romansach dają radę być razem. Wanda tymczasem, to jedno z najlepszych i najbardziej pozytywnych przedstawień Polek w kinie zagranicznym. Dziewczyna, praktycznie pozbawiona wad, za to pracowita i gotowa się rozwijać tak, jak sama chce.
Do tego filmu nie potrzeba dystansu, gdyż stereotypy są w nim wręcz wyśmiewane a Polka pokazana, jako znacznie doroślejsza i pewniejsza własnych decyzji od Niemca, który miota się między osobistymi tragediami i brakiem sił na radzenie sobie z nimi. Wanda jest swoistym lekarstwem na serce złamane innymi dramatami, niż miłosny. Nie przyjmuje Jacoba od razu a daje jemu i sobie czas, by być pewnym, odpada więc kolejna, nieprzyjemna kwestia związana ze stereotypem. Wanda nie chce też "uciekać" z Polski a, po zakończeniu pracy, jako au-pair, zamierza wrócić do Polski. Oczywiście, miłość weryfikuje tę decyzję.
Film: Résolution 819.
Rolę Klary Górskiej zagrała polska aktorka Karolina Gruszka.
Klara jest lekarką sądową, która wraz z policjantem Jacquesem - pochodzącym z Francji - bada ciała ofiar wojny jugosławiańskiej z 1995 roku. Jej zadaniem jest identyfikacja DNA zwłok i porównanie ich z materiałem genetycznym osób, które zgłosiły utratę bliskich podczas masakry w Serebernicy. Jest rzeczowa i inteligentna, nie daje po sobie poznać, jakim stresem jest obserwowanie tragedii tych ludzi. W pewnym momencie, gdy jej życie staje się zagrożone, wyznaje Jacquesowi, że ta sprawa jest dla niej bardzo emocjonalna, gdyż jej dziadek zginął w podobny sposób, podczas masakry w Katyniu. Między nią a policjantem nawiązuje się nic sympatii i komunikacji ponad kwestie zawodowe.
Klara jest silna i walczy ze sobą i własnym bólem, związanym z obserwowaniem cierpienia i skutków zbrodni. Widzimy ją, kiedy płacze w łazience, nie mogąc znieść ciężaru psychicznego, tutaj jednak, wyjątkowo - nie ma ona romansu z Jacquesem a finałem ich współpracy jest tylko przyjaźń. Jej postać stoi w wyraźnej opozycji, do zwyczajowych przestawień Polek w zachodnim kinie, jako prostych pomocy domowych - gdyż Klara jest naukowcem. Wspomina się też o jej niezwykłej sile, którą odziedziczyła po babci, jaka, choć, podczas wojny została przybita przez Niemców gwoździami do drzwi, uwolniła się i wyruszyła do Rosji, szukać męża.
Zatem, Francuzi się spisali. Odpowiedzialność Klary, która wobec dramatu, jaki obserwuje, choć słabnie, nie łamie się i daje radę przetrwać, to chyba jedno z naprawdę najlepszych sposobów na przestawienie Polki w obcym kinie. Nie czaruje pustą urodą ale także inteligencją i nieustępliwością. Jej relacja z Jacquesem jest też bardzo dojrzała i pełna empatii i zrozumienia. Nie pokuszono się o tani romans i konieczny seks. I bardzo dobrze.
Film: Love, Wedding, Marriage.
Rolę Kasi zagrała polska aktorka Marta Żmuda-Trzebiatowska.
To teraz dla przeciwwagi jeden z najgorszych przykładów. Słodka i spontaniczna, jej jedyną pozytywną cechą jest chyba opiekuńczość i troskliwość w stosunku do swojego męża. Jest bohaterką drugoplanową, ale w filmie pojawia się w ledwie kilku scenach, jako małżonka brata głównej bohaterki, będącego ogniem zapalnym do wyjawienia tajemnic z przeszłości szwagra. Film to komedia, ma więc pokazywać bohaterów w krzywym zwierciadle, znowu mamy jednak dziewczynę, która nie mówi po angielsku i przekręca niezbyt skomplikowane zdania.
Interesujące jest to, że, kiedy Kasia zaczyna mówić po polsku, te wrażenie "słodkiej idiotki" gdzieś znika i zmienia się w normalną dziewczynę. Zabawną ciekawostką jest to, że, choć ona nie mówi po angielsku - jej małżonek, usiłuje mówić po polsku. Nie wiadomo tylko, czy na pewno rozumie jej wypowiedź. Z zawodu, Kasia jest kelnerką w barze, gdzie Gerber poszedł, by się upić - tak właśnie się poznali, później pobierając naprędce, nim Kasi skończyła się wiza. Niezrozumiałe były tutaj tylko analogie do Żelaznej Kurtyny - reszta historii - w sumie, okej.
Nie lubię sytuacji, gdy w ten sposób dostaje się naszym kobietom. Może i tutaj, rzeczywiście, podobnie, jak w przypadku Bogdany z poprzedniego artykułu wrażenie, że Kasia jest głupia, powodowało to, że nie znała języka a chciała być miła, gdy się do niej zwracano, więc się uśmiechała i dziękowała, wyszło jednak niezbyt imponująco. Jedynym, co można o niej dobrego powiedzieć jest to, że jawnie rozstawiała swojego faceta po kątach i chociaż ta jedna rzecz jej się chwali.
KINO WSCHODNIE:
Film: Только не сейчас.
Rolę Elki zagrała polska aktorka Magdalena Lamparska.
Romans młodziutkiej Polki i Rosjanina w czasach stalinowskich na tzw. "Ziemiach Odzyskanych"? W realnym świecie niemożliwy. W kinie rosyjskim - jeszcze tej parze kibicujemy. Elka to młoda, radosna dziewczyna, która nie rozumie, dlaczego nie może być z rosyjskim chłopcem, który pewnego dnia, przysiadł się do niej, gdy podróżowała wozem do nowego domu. I, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, ostracyzm i zazdrość. Wściekłość jej wujka na romans Elki z żołnierzem armii, która wypędziła ich z Kresów, zazdrość zakochanego w niej Polaka aż wreszcie wulgarne docinki chłopca, któremu żołnierz nie pozwolił zapalić. W tej atmosferze toczy się dramat miłosny a życie ludzi dopiero organizuje.
Aleksander, rosyjski żołnierz wykreowany został tak by budzić głęboką sympatię - w normalnym, ludzkim odbiorze jest po prostu przesłodki. Z miłości usiłuje uciec z wojska i wyjechać wraz z Elką. Historia, kończy się rozwiązaniem pośrednim, między zakończeniem złym a pozytywnym - para nie jest razem, powstaje jednak wspólny owoc ich miłości. Historia opowiadania jest z perspektywy retrospekcji - wspomnień Aleksandra. Sama Elka, to postać silna, rozumiejąca swoje uczucia i zdecydowana o nie walczyć. Nie poddaje się nawet, gdy jej polski zalotnik dopuszcza się na niej gwałtu i wciąż go konsekwentnie odrzuca. Dla Aleksandra poświęca swoją reputację.
Jedyne, co mi się przy tym nasuwa, to po prostu bezsens zaczynania wojen, gdy, przez nie, jedni ludzie nienawidzą innych - co ma zresztą uzasadnienie - a inni nie mają prawa się kochać. Elki nie obchodzi pochodzenie Aleksandra, ale to, że jest dla niej dobry i ją rozumie. Jest uśmiechnięta, umie beztrosko flirtować, ale, kiedy trzeba także postawić na szali wszystko. Można ją nazwać głosem wielu kobiet, które w okolicach II Wojny Światowej pokochały swoich wrogów, ale nie poddały się i walczyły - z różnym skutkiem, zostając skreślone, jako zdrajczynie - chociaż, nierzadko, doświadczały prawdziwej miłości. Warto pochylić się nad ich historiami.
Film: Матильда.
Rolę Matyldy Krzesińskiej zagrała polska aktorka Michalina Olszańska.
Oparta na prawdziwej historii, opowieść o romansie polskiej primabaleriny Matyldy, z carewiczem Mikołajem, późniejszym carem Mikołajem II. Pomijając już fakty, Matylda z filmu, to subtelna i eteryczna młoda dziewczyna, szczerze zakochana i gotowa na wszelkie poświęcenie, by usankcjonować swój związek. W filmie, między głównymi bohaterami aż iskrzy, co przedkłada się na bardzo emocjonalne sceny romantyczne. Matylda walczy z nieprzyjaznym środowiskiem i całym dworem, o miłość do mężczyzny, który, jak myśli, także ją kocha. Liczy, że uda się jej przekonać go, by porzucił dla niej koronę, on jednak, wybiera małżeństwo z niemiecką księżniczką i koronację.
Matylda to silna kobieta, cierpiąca z powodu niemożliwego do spełnienia uczucia, zdolna poświęcić wiele, by - wpierw odciągnąć od siebie podejrzenia o protekcję potem - obronić swoją miłość. Przeżywa ciągłe rozterki etyczne i moralne, walczy ze sobą i swoimi uczuciami, usiłując odnaleźć się w świecie dworskich intryg i, pod czujnym okiem carycy, której nie podoba się ten związek a, która ostatecznie przyłapuje parę w łóżku. Cesarski trójkąt miłosny, kończący się wyborem "lepszym dla dynastii", przywodzący na myśl współcześniejsze mezalianse w królewskich rodzinach.
Teraz pewnie pytanie - skoro to jest prawdziwa historia - jak ona mogła? Ano, wystarczy wam zobaczyć jedno zdjęcie cara Mikołaja, żeby zrozumieć, że z pewnością, choćby fizycznie mógł się podobać. Ten filmowy jest normalnym mężczyzną, wręcz niedostatecznie dojrzałym na cesarską koronę. Matylda, ukazana jest w bardzo zmysłowy sposób, miejscami trochę zbyt seksualizowany, widzimy w niej jednak kobietę niezłomną w dążeniu do celu, który sobie stawia. Choć film nie kończy się happy endem - nawet by nie mógł - to dobre przedstawienie Polki w obliczu dziejowego problemu nie do rozwiązania.
Film: 1812: Уланская баллада.
Rolę Beaty Walewskiej zagrała rosyjska aktorka Anna Czipowskaja.
Beata jest dumna, ale też opiekuńcza, wrażliwa i czuła. Jako siostra Marii Walewskiej - polskiej ukochanej Napoleona - zostaje przywieziona na jego dwór. Traf chce, że pewnego dnia, ratuje rannego podczas zasadzki rosyjskiego ułana, który, wraz z całym oddziałem, ma za zadanie zrealizować tajną misję, poszukiwania wykradzionej carskiej korony. Para znała się już wcześniej, w tej sytuacji jednak, wybucha między nimi silne i szczere uczucie. Beata ma w tym czasie narzeczonego, któremu musi odmówić swojej ręki, robi jednak niewiele więcej, gdyż ginie on z rąk, atakującego jej zamek Francuza. Beata i Aleksiej trafią do niewoli.
Uczuciowa i delikatna Beata z siłą, której nie powstydziłby się sam ułan, robi nam dobrą reklamę, chociaż, twórcy najwyraźniej zapomnieli, że w tamtej wojnie, Polacy raczej byli sojusznikami Napoleona, walcząc razem z nim przeciw ich krajowi. Ale, choćby z tego powodu, nie jest źle - nie jesteśmy czarnymi charakterami. Wierność i odwaga Beaty, także, otrzymują w finale nagrodę. To przedstawienie Polki, przypomina mi obraz Marusi we wszystkim nam znanym serialu z lat 60 - gdzie stosunek Polskich bohaterów do rosyjskiej dziewczyny był podobny, jak tutaj, tylko w odwrotną stronę. Polska Marusia 120 lat wcześniej.
Film: Единичка.
Rolę Ewy zagrała polska aktorka Anna Prus.
Ewa jest chłodna, opanowana i nastawiona na realizację swojego celu - kierowana wyższymi pobudkami moralnymi. Jest nauczycielką, mieszkającą w opuszczonym klasztorze i, choć straciła wiarę w Boga, gdy zakonnice zostały zamordowane, wciąż wytrwale opiekuje się grupą głuchych dzieci, co stało się teraz sensem jej życia. Pewnego dnia, zostaje poinformowana przez sowieckich żołnierzy, że most, który znajduje się w okolicy klasztoru będzie "broniony wszelkimi środkami" i musi się ona ewakuować. Film powstał w oparciu o wspomnienia jedynego, ocalałego z oddziału żołnierza, który uczestniczył w tej ewakuacji.
Ewa jest silna i niezłomna, broni swoich sierot nawet za cenę własnego życia a jej nadludzki wysiłek ostatecznie kosztuje ją omdlenie i chorobę. Do żołnierzy odnosi się chłodno i z rezerwą, podobnie, jak oni do niej - ona ma im za złe, zabicie jej jedynej kury, oni - niewdzięczność. Ostatecznie jednak, nawiązuje nić ciepłej relacji z żołnierzem Siemionem, któremu pomaga odzyskać wiarę w sens życia. Ewakuacja dzieci przechodzi pomyślnie, podczas obrony mostu, giną jednak wszyscy żołnierze, poza Siemionem właśnie.
Ewa pokazuje typową niezłomność polskich kobiet w okresie wojennym, mam jednak wątpliwości, co do prawdziwości całej historii - jest ona dość trudna do uwierzenia. Cierpienie kobiety, która od piekła przeżyć ucieka w spełnienie, jakie daje opieka nad innymi ludźmi. Kobieta silna, która, choć straciła wiarę w Najwyższego, nie straciła wiary w ludzi i, dzięki niej, jest w stanie oddać wszystko, co możliwe. Wpasowuje się w motyw bohaterskiej Polki.
Film: Тарас Бульба.
Rolę Elżbiety Mazowieckiej zagrała polska aktorka Magdalena Mielcarz.
To teraz trochę czarnych charakterów. Polska szlachcianka, jaka przekonała syna kozackiego wodza do zdrady. Piękna, delikatna i, choć pewna swoich uczuć niegotowa do końca na trudy związku z własnym wrogiem - wszak ta miłość przypadła na czasy krwawej wojny kozaków ze szlachtą. Zakochana i gotowa prosić Andrieja o to, by wybrał a jednocześnie sprzeciwić się ojcu, który wydaje rozkaz, by torturować kozaków. Kolejny przykład zakazanego związku, którego finał kończy się śmiercią obydwu kochanków.
Silna i moralna, chociaż także mająca swoje grzechy, Elżbieta, zachodzi w ciążę ze swym kochankiem a potem umiera przy porodzie, niedługo po jego śmierci z ręki jego własnego ojca. Jej ojciec usiłuje zabić kozackie dziecko, ale nie daje rady. Jest to jeden z tych filmów, gdzie Polacy to czarne charaktery, które mają pełnię władzy nad losami innych i mogą sami rozdawać karty. Jest takich filmów kilka w podobnej przestrzeni medialnej. Elżbieta to z jednej strony dumna dama, której postawa budzi pozytywne emocje, z drugiej - kobieta balansująca między miłością i własnym poczuciem sprawiedliwości a wiernością innym ideałom. Ostatecznie, kończąc samotnie.
Elżbieta jest odważna i honorowa - czego nie można powiedzieć o wszystkich tutejszych bohaterach. Nie popiera tortur i ciężko znosi patrzenie na nie, mimo wszystko jednak zachowując dumną i kamienną twarz. Jest gotowa na upór, nawet kosztem własnego zdrowia - gdy za bunt zostaje pozbawiona jedzenia a także później, gdy musi oglądać śmierć kozaków, jako karę za ciążę. Jej siła przechodzi ciężką próbę, zdaje ona jednak egzamin - i jest w sumie pozytywną postacią pośród morza czarnych charakterów.
Film: Довбуш.
Rolę Księżnej Jabłonowskiej zagrała polska aktorka Agata Buzek.
I tutaj mamy prawdziwy czarny charakter. Okrutna i bezwzględna księżna walcząca z nieposłuszeństwem swoich chłopów i główna antagonistka głównego bohatera - huculskiego zbójnika, którego nazwać możemy "ukraińskim Janosikiem". Kobieta twarda, zimna, władcza i bezwzględna, wierząca w swoją wyższość i władzę nad innymi i odmawiająca osobom z niższych stanów prawa do człowieczeństwa. Czarna królowa.
Czy komuś jeszcze, po tych wszystkich "słodkich idiotkach" w filmach amerykańskich nie podoba się bycie panią życia i śmierci w filmie naszych sąsiadów? Co wolicie? Takie, pytanie trochę dla żartu, ale księżna imponuje. O ile czyste zło w ogóle może. Tak się składa, że na tych terenach magnaterię stanowili Polacy, lub, w najlepszym razie, polskojęzyczni Rusini. Ta kobieta jest tego wyrazem.
Tak, jak jasno jest to pokazane - księżna nie stoi przed wewnętrznymi dylematami, gdyż nie ma współczesnej moralności, idzie więc prosto do swego celu, ale - jak to zazwyczaj w baśniach być musi - nie osiąga go, choć zbójnika zabija ktoś inny. Jest elegancka, dystyngowana i dumna o stalowym spojrzeniu. Pani życia i śmierci. Jak zapewne, niejedna magnatka w tamtej epoce.
*****
I tym drobnym akcentem zakończę dzisiejszy tekst.
Wszystkim najlepszego!
D.C.
I tym drobnym akcentem zakończę dzisiejszy tekst.
Wszystkim najlepszego!
D.C.
Komentarze
Prześlij komentarz